Szokujące sceny w centrum Warszawy. Agresywny mężczyzna biegał nago pod Pałacem Kultury
Sobota, 27 sierpnia, godz. 22:45. Ścisłe centrum Warszawy jest pełne młodych ludzi, imprezowiczów, turystów i spacerowiczów. W Parku Świętokrzyskim pojawia się agresywny mężczyzna, który początkowo jedynie słownie zaczepia przechodniów. Po kilku minutach wskakuje do wyłączonej już o tej godzinie fontanny, naprzeciwko Pałacu Młodzieży. Kąpie się w niej, a wodą próbuje ochlapywać przechodniów. W pewnym momencie wychodzi, podchodzi do kosza pełnego śmieci i zaczyna wybierać z niego szklane butelki, które rozrzuca po okolicy. Świadkami tej niebezpiecznej sytuacji byli m.in. reporterzy "Super Expressu" i "Wirtualnej Polski", którzy nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, powiadomili o niebezpiecznej sytuacji strażników miejskich. Zgłoszenie zostaje przyjęte o godzinie 22:52. Przez kilka kolejnych minut, mężczyzna staje się coraz bardziej agresywny. Opuszcza spodnie i roznegliżowany rozpoczyna szaleńczy bieg między Parkiem Świętokrzyskim a Pałacem Młodzieży. Podbiega do przechodniów, wykrzykując wulgarne hasła. Atakuje też młodego chłopaka, którego uderza przedmiotem przypominającym plecak. Na szczęście nie stało się nic poważnego, a młodzieniec zdołał się skutecznie obronić i odstraszyć napastnika.
Niebezpieczna sytuacja została uchwycona na poniższym filmie:
O niezwykle groźnej sytuacji zostaje powiadomiona policja. Dokładnie o godz. 23:00 został wykonany pierwszy telefon pod numer alarmowy 112. Operator otrzymał szczegółową lokalizację, opis sytuacji oraz rysopis agresora. Mimo tego, przez kilka kolejnych minut, w samym sercu Warszawy nie pojawia się ani jeden radiowóz policji. Po 7 minutach ponownie dzwonimy na 112 i słyszymy zapewnienie, że zgłoszenie zostało przekazane.
Kolejne telefony na 112: "Jest sobota noc, niech pan wyluzuje troszkę"
Mężczyzna nadal stwarzał zagrożenie, ale zaczął oddalać się w kierunku ul. Marszałkowskiej. W międzyczasie ul. Świętokrzyską jedzie patrol straży miejskiej, ale nie napotyka mężczyzny i odjeżdża w nieznanym kierunku. I gdy wydawało się, że mężczyzna zniknął - pojawia się znów przy skrzyżowaniu ul. Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej. Kolejny telefon na 112 minutę przed północą nie przynosi rezultatu - w okolicy co prawda jest patrol policji, ale podejmuje zupełnie inną interwencję - wobec młodego mężczyzny w stanie upojenia alkoholowego. Agresor, który wcześniej atakował w Parku Świętokrzyskim, przeniósł się na ul. Marszałkowską. I choć nieco się uspokoił - nadal był niebezpieczny. Na numer alarmowy 112 dzwonimy po raz czwarty - pięć minut po północy.
Operator odpowiada, że funkcjonariusze powinni być na miejscu. Ale ich nie ma. Po raz kolejny podajemy lokalizację, która wyświetla się operatorowi numeru alarmowego 112 za każdym razem, gdy odbiera połączenie. Na nasze stanowcze pytanie "Czy gdyby ten mężczyzna miał nóż, policja zachowałaby się w ten sam sposób?" operator odpowiada "Proszę pana, ale nie do mnie te pretensje. Jest sobota noc, tak że niech pan wyluzuje troszkę". Mimo lekceważącego tonu, zapewnia, że przekazuje informacje. Mija kolejne pół godziny. Do tego czasu agresor pozostaje nieuchwytny - podobnie jak zabójcy z Nowego Światu czy gwałciciel i morderca z Parku Praskiego.
Dlaczego policjanci nie podjęli interwencji? Dlaczego mimo kolejnych telefonów i próśb o interwencję - na miejscu nie pojawił się żaden patrol? Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do Komendy Stołecznej Policji.
- W tym czasie mieliśmy kilka zgłoszeń z rejonu ul. Świętokrzyskiej. Szczegóły dotyczące interwencji i sposobie ich zakończenia będzie mogła przekazać w poniedziałek Komenda Rejonowa Policji Warszawa I - powiedziała sierż. szt. Gabriela Putyra.
O komentarz poprosiliśmy również biuro wojewody mazowieckiego oraz Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego m.st. Warszawy. O skandalicznej sytuacji zostanie powiadomiony prezydent Rafał Trzaskowski. - Centrum Powiadamiania Ratunkowego to jednostka m.st. Warszawy. W trybie nadzoru wystąpimy do prezydenta Warszawy o wyjaśnienia, które pozwolą ustalić, co dokładnie się wydarzyło. Będziemy oczekiwać wyjaśnień - zapewniła w rozmowie z "Super Expressem" Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła.
Do sprawy odniosła się na łamach "WP" także Monika Beuth, rzeczniczka stołecznego ratusza. - Będziemy wyjaśniać tę sprawę. Pod numerem 112 są nasi dyspozytorzy, ale gdy numer jest zajęty, odebrać może każde Centrum Powiadamiania Ratunkowego w kraju. Sprawdzimy, kto odebrał te połączenie i wyjaśnimy całe zajście. Za bezpieczeństwo w Warszawie odpowiada policja. Sytuacja, która się zdarzyła, nie powinna mieć miejsca - podkreśla rzeczniczka ratusza.
Gwałty i morderstwa w Warszawie. Policja wciąż nie złapała sprawców
W ostatnich kilku miesiącach informowaliśmy na łamach "Super Expressu" o wielu niebezpiecznych sytuacjach w stolicy. W maju na Nowym Świecie brutalnie zamordowano młodego mężczyznę. Trzech podejrzanych, za którymi wystawiono listy gończe, wciąż jest na wolności. Na początku sierpnia do wstrząsającej zbrodni doszło też w Parku Praskim. Nieznany sprawca lub sprawcy brutalnie zgwałcili i zamordowali około 47-letnią kobietę - obywatelkę Mołdawii. W tym przypadku również nie udało się nikogo zatrzymać. Informowaliśmy również o atakach na kobiety - m.in. w taksówkach na aplikację.
CZYTAJ TEŻ: Plaga gwałtów w Warszawie. "Boję się wychodzić z domu po zmroku"
Mieszkańcy drżą o bezpieczeństwo i mówią wprost - "boimy się wychodzić z domów".