Marsz Niepodległości 2020 pozostawił po sobie niemiłe wspomnienia. W stolicy doszło do zajść, które nigdy nie powinny się wydarzyć. Policjanci użyli wobec uczestników marszu pałek, granatów hukowych i gazu łzawiącego. Obecnie ustalana jest tożsamość poszkodowanych osób. Co więcej, jak dowiedział się dziennikarz RMF FM, po tych zajściach nie wpłynęły żadne zawiadomienia, jednak śledztwo zostało wszczęte. "Prokuratorzy na podstawie materiałów filmowych już wytypowali kilka osób, które będą przesłuchiwane w pierwszej kolejności" - przekazał portal RMF24.
ZOBACZ TEŻ: Marsz Niepodległości 2020 w Warszawie: Krwawe zamieszki i starcia, policja użyła broni [ZAPIS RELACJI]
Wspominając 11 listopada 2020 roku, można przypomnieć sobie, co wydarzyło się na przykład w okolicach stacji PKP Warszawa-Stadion. To właśnie te zajścia podczas Marszu Niepodległości z udziałem policji budziły i budzą nadal największe kontrowersje. Funkcjonariusze prewencji stworzyli bowiem tzw. ścieżkę zdrowia. Co to znaczy? Dokładnie to, że szpaler policji brutalnie bił pałkami każdego, kto wówczas przechodził schodami na stację kolejową.
Niestety, ustalenie tożsamości agresywnych funkcjonariuszy jest utrudniona. Mieli oni na sobie kaski, a do tej pory żaden z nich najwidoczniej nie poczuł wyrzutów sumienia i nie miał odwagi, by przyznać się do tego, co zrobił przypadkowym ludziom.
Przebieg Marszu Niepodległości opisywany przez jego uczestników jest zupełnie inny niż ten, który przedstawia policja. Funkcjonariusze informowali o zamieszkach i agresji uczestników. Wystawiono sporo mandatów i zatrzymano kilkadziesiąt osób. Z kolei uczestnicy marszu w mediach społecznościowych publikowali filmiki, na których widać brutalne zachowania policji względem przypadkowych ludzi.