- Wiele serc przenika ból przez to, co się stało. Bóg nie chciał tej tragedii. Bóg jest miłością. To zły nieprzyjaciel przyszedł w nocy - mówił poruszony ksiądz Piotr Ambroziak podczas mszy świętej.
Podczas kazania na twarzach najbliższych Dawidka malował się niewyobrażalny smutek. Rodzice Pawła Ż., ojca Dawidka, do samego końca nie wierzyli, że ich syn byłby zdolny do popełnienia tak okrutnej zbrodni. Podczas, gdy urna z prochami mężczyzny była składana do grobu, matka Pawła Ż. mówiła, że nie wierzy w to, że jej syn jest mordercą.
Czytaj także: Sprawa 5-letniego Dawidka. Szef policji UJAWNIŁ nieznany fakt
Wspólna modlitwa była pomysłem przedszkolanek z placówki, do której uczęszczał zamordowany Dawidek. Msza święta była także odpowiedzią na wzruszający apel matki Dawidka, która tuż po odnalezieniu zwłok dziecka poprosiła o modlitwę za synka.
- Dbajmy o to, żeby w naszym sercu nie wyrastały chwasty, nie przechodźmy obojętnie obok zła. Podchodźmy z miłością do bliźniego - mówił ksiądz Piotr Ambroziak.
Dawidek zaginął 10 lipca. Ojciec zabrał go z domu dziadków, a następnie odjechali w kierunku lotniska Chopina. Tuż przed śmiercią Dawidek rozmawiał z matką przez telefon. Wtedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że chłopiec zginie. Jego ojciec zadał mu jedenaście ciosów nożem w okolice serduszka, gdy chłopiec siedział w foteliku samochodowym. Przed godziną 21 Paweł Ż. popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg. Matka dziecka zgłosiła zaginięcie Dawidka dopiero przed północą. W nocy ruszyły poszukiwania Dawidka, które trwały dziesięć dni i zostały nazwane największą akcją w historii polskiej Policji. Ciało Dawidka zostało odnalezione w wysokiej trawie tuż przy trasie A2. Zwłoki były przykryte ziemią i gałęziami.
Wciąż nie wiadomo kiedy odbędzie się pogrzeb 5-letniego Dawidka.