Marcina "Borkosia" Borkowskiego nazywają bohaterem bez peleryny. Swoim motoambulansem przemierzał warszawskie ulice i często był pierwszy tam, gdzie ważyły się losy ludzkiego życia i zdrowia. Świat jego i jego najbliższych zawalił się 13 października. Wówczas prowadzony przez "Borkosia" skuter marki Piaggio zderzył się z osobowym oplem. Ratownik w ciężkim stanie trafił do szpitala. Jego los był bardzo niepewny. Mężczyzna przeszedł kilka poważnych operacji. Był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej.
Warszawiacy nie zapomnieli ile dobra uczynił. Niemal od razu po koszmarnym wypadku ratownika ruszyły zbiórki krwi oraz pieniędzy na ratowanie życia i zdrowia "Borkosia". Znany raper napisał nawet piosenkę o "Borkosiu"! Każda kolejna informacja przekazywana przez najbliższych ratownika napawały optymizmem.
Polecany artykuł:
12 listopada ratownik wybudził się ze śpiączki. Z kolei w piątek, 10 grudnia, media społecznościowe obiegła kolejna radosna informacja - "Borkoś" wyszedł ze szpitala! Nowinę ogłosił sam ratownik.
"Moje kochane mordeczki wiem, że od ostatniego wpisu minęło trochę czasu, od tamtej pory miałem jeszcze 5 operacji w znieczuleniu ogólnym i tak naprawdę dopiero teraz jestem w stanie wziąć do ręki telefon i coś do Was napisać" - napisał na facebookowym profilu Marcin "Borkoś" Brokowski.
"To dzięki Waszemu ogromnemu wsparciu, od razu po wyjściu ze szpitala mogłem udać się do ośrodka rehabilitacji, gdzie od nowa uczę się chodzić" - dodał i zapewnił, że postara się dodawać więcej wpisów, by pokazać, jak wygląda rehabilitacja i co u niego słychać.
"Borkoś"! Życzymy dużo zdrowia i sił do walki o powrót do pełnej sprawności!