Warszawa, Rembertów. Brutalna interwencja policji
Ten koszmar, na długie lata zapamięta 18-letni Piotrek, którego policjanci brutalnie zakuli w kajdanki, przyciskali do ziemi kolanami, a na końcu spryskali gazem pieprzowym po twarzy. Wszystko zaczęło się od zwykłej interwencji, podczas której funkcjonariusze chcieli wylegitymować chłopaka. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni, kiedy 18-latek próbował zadzwonić do swojej mamy. Policjanci zaczęli się z nim siłować. Wykręcali mu ręce. Po kilku minutach powalili go na twarz, zakuli w kajdanki, wsadzili do radiowozu, po czym spryskali mu twarz gazem pieprzowym.
− Moja lewa noga wystawała z radiowozu i uniemożliwiała zamknięcie drzwi. Kiedy policjant to zobaczył, wkurzył się na mnie, wyjął z kabury gaz pieprzowy, spryskał mnie nim po twarzy i zamknął drzwi − opowiada chłopak w rozmowie z portalem „wyborcza.pl”. Funkcjonariusze robili to wszystko pod kamerami monitoringu znajdującego się przy skrzyżowaniu ul. Gawędziarzy z ul. Haubicy.
18-latek w rozmowie z dziennikarzem „Wyborczej” mówił również o tym, co wydarzyło się po interwencji, na komendzie. − Jeden z policjantów popchnął mnie na fotel biurowy, krzycząc: „Siadaj tu, ku***”. Fotel pękł i jego oparcie uderzyło mnie o żebra, a ja upadłem na ziemię. Kierowca z radiowozu chwycił mnie za włosy i trzy razy uderzył mnie otwartą ręką w twarz. Głośno krzyknąłem: „Co tu się dzieje?!” i do pokoju zaczęli się schodzić inni policjanci, niektórych chłopak znał z widzenia − opowiada dalej 18-latek.
Sprawa ostatecznie trafiła do prokuratury w Legionowie. − Śledztwo jest prowadzone w sprawie czynu z art. 231 par. 1 kodeksu karnego (czyli przekroczenia lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego). Dotychczas nikomu nie postawiono zarzutów − przekazała „Wyborczej” Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Sprawę bada również Wydział Kontroli Komendy Stołecznej Policji.