Krzysztof Leski (+60 l.), znany dziennikarz, zginął w sylwestrową noc we własnym mieszkaniu przy ul. Chłodnej w stolicy. - Przyczyną śmierci była rana cięta szyi – mówi Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
O zbrodni policja dowiedziała się jednak dopiero 6 stycznia. Wtedy Łukasz B. (34 l.) podszedł na krakowskim rynku do policyjnego patrolu i przyznał się do zabójstwa. We wtorek potwierdził swoją winę przed warszawską prokuraturą. W środę mężczyzna stanął przed obliczem Sądu Rejonowego dla Woli, który rozpatrywał wniosek prokuratury o jego areszt. - Sąd uwzględnił wniosek i zastosował tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy – informuje Łukasz Łapczyński,
Co skłoniło Łukasza B. (34 l.) do zabójstwa? Morderca w sądzie odmówił składania zeznań. Reporterzy „Super Expressu” wybrali się więc do bloku, w którym mieszkał dziennikarz.
- Krzysztof przejął to mieszkanie po swojej mamie Elżbiecie, która przez wiele lat wynajmowała je od spółdzielni. Gdy trafiła do domu opieki, zaczął w nim pomieszkiwać. Ciężko powiedzieć, czy ktoś do niego przychodził. Zawsze było u niego spokojnie - mówi jeden z sąsiadów dziennikarza.
Jak zatem doszło do zabójstwa? Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, Łukasza B. (34 l.) miał do morderstwa namówić… diabeł. Być może podczas procesu 34-latek poda więcej szczegółów