Jako pierwsza o zbrodni poinformowała siostrzenica Tadeusza K. Z jej relacji wynikało, że 79-latek został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu z obrażeniami głowy. Makabrycznego odkrycia miała dokonać żona Krystyna (78 l.) oraz ich 17-letni wnuk, którego wspólnie wychowywali. - Otrzymaliśmy zgłoszenie o znalezieniu ciała mężczyzny. Pracujący na miejscu policjanci potwierdzili zgłoszenie. Aktualnie trwają czynności mające na celu ustalenie szczegółów śmierci - mówi lakonicznie nadkom. Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji.
Polecany artykuł:
- Tadeusz mógł zostać zabity przez kogoś, kto na jego posesję wszedł wspinając się po skrzynce gazowej - relacjonuje Eugeniusz Gałecki (70 l.), sąsiad państwa K. Jego zdaniem do zbrodni doszło ze względu na majątek zmarłego. Jak ustaliła PAP, włamywacze skradli sejf.
W pancernej kasie miało znajdować się poświadczenie o założonym koncie w banku w Szwajcarii, na którym miał być milion dolarów. W kasie miało znajdować się również sześć klaserów z rzadkimi znaczkami, gotówka oraz dokumenty dotyczące lokat Tadeusza K. na kwotę 15 mln zł.
Policjanci nie chcieli jednak skomentować tych faktów. Śledczy do sprawy zatrzymali 17-letniego wnuczka ofiary oraz jego 17-letnią koleżankę, która podejrzana jest o posiadanie środków odurzających. Śledztwo jest w toku.
Tymczasem sąsiedzi wspominają zmarłego Tadeusza K. - Jeszcze dzień przed śmiercią widziałem go na mszy świętej… To był taki dobry człowiek, bardzo życzliwy i pracowity - mówi Eugeniusz Gałecki (70 l.), sąsiad ofiary.