Włoska firma zerwała ostatnio dwa duże kontrakty z PKP PLK, które miała realizować w lubelskim i na Śląsku. Ma kłopoty z płatnościami. Winna tej sytuacji ma być Wenezuela, która nie wypłaciła Astaldi ok. 400 milionów euro za inwestycje kolejowe.
Kłopoty na świecie przełożyły się więc na realizację kontraktów w Polsce. A ponieważ Astaldi rozbudowuje teraz metro na Pradze-Północ i Targówku, wygrało też przetargi na kolejne stacje na Bródnie i Bemowie (wspólnie z Gulermakiem) i stołeczni samorządowcy i urzędnicy zaniepokoili się o przyszłość największej inwestycji w mieście.
O tym, że sytuacja jest poważna, a obawy uzasadnione, świadczy zwołana we wtorek przez stołecznych urzędników konferencja, na której władze miasta, reprezentanci Astaldi i prezes Metra Warszawskiego jednym głosem zapewniali: - Metro jest bezpieczne.
- Znamy sytuację firmy Astaldi. Dostaliśmy zapewnienie, że wszystkie kontrakty w Warszawie będą realizowane bez zakłóceń – przekonuje wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska.
- Nasza sytuacja nie ma wpływu na realizację budowy metra ani realizację budowy Południowej Obwodnicy Warszawy. Zrealizujemy te kontrakty – zapewnia „Super Express” przedstawiciel Astaldi Francesco Paolo Scaglione.
Umowa firmy z Metrem Warszawskim jest tak zapisana, że jeśli Astaldi przestanie płacić podwykonawcom, nie dostanie od metra ani złotówki za kontrakt. Ratusz zażądał też od Astaldi oficjalnych dokumentów potwierdzających gotowość do dokończenia metra na Bemowie oraz gwarancji bankowych. - Po ich otrzymaniu podpiszemy kontrakt na budowę ostatnich odcinków metra – wyjaśnia Renata Kaznowska.