Budowa estakad na skrzyżowaniu Marsa i Żołnierskiej od początku była okupiona biurokratycznymi problemami. Nie udało się ich wybudować za jednym zamachem przez problemy z gruntem. Gdy po dwóch latach auta w końcu pojechały nowym, równym asfaltem, a kierowcy zdążyli już odetchnąć od korków, robotnicy wywinęli kolejny numer. Zryli niedawno ułożoną nawierzchnię, zwężając przejazd i organizując kolejny plac budowy. Jakby tego było mało, kierowcy przeklinający ponowne stanie w korkach, widzieli, że na budowie nie dzieje się zupełnie nic. Reporterzy „Super Expressu” przez kilka godzin obserwowali toczące się prace. W miejscu realizacji tak poważnej inwestycji było wyjątkowo mało sprzętu i zaledwie kilku pracowników mozolnie wijących się pomiędzy hałdami ziemi. - Prace przebiegają z godnie z harmonogramem – komentowała wtedy Agata Choińska ze Stołecznego Zarządu Rozbudowy Miasta.
Polecany artykuł:
Jednak dopiero dziś widać gołym okiem, że rzeczywiście prace trwają. Wręcz możemy powiedzieć, że ruszyły z kopyta. Najbardziej zaawansowane są prace po zachodniej stronie skrzyżowania ul. Marsa z ul. Chełmżyńską. - Na gotowych podporach ułożona została tu konstrukcja stalowa nowej estakady i trwa jej spawanie. Tam gdzie elementy konstrukcji zostały już zespolone montowane jest zbrojenie płyty – chwali się dziś rzeczniczka SZRM. Na innych odcinkach robotnicy budują podpory i mur oporowy zabezpieczający nasypy. Na placu budowy roi się od pracowników. Budowa warta ponad 57 mln zł ma potrwać jeszcze przez przynajmniej dziewięć miesięcy.