- Burmistrzowie otrzymali podwyżki pensji do poziomu wynagrodzenia minimalnego określonego w przepisach. Czyli analogicznie do tego jak Rada Warszawy zdecydowała o pensji prezydenta – mówi nam rzeczniczka ratusza Monika Beuth-Lutyk. To ustawowe minimum w przypadku prezydenta Warszawy to nieco ponad 18,3 tys. zł, a więc 11,7 tys. zł netto. Maksymalna pensja prezydenta Warszawy mogłaby wynieść zgodnie z nowelizacją ustawy - ponad 20 tys. zł. W przypadku burmistrzów zależy od wielkości dzielnicy, ale i tak dostają niewiele mniej niż Rafał Trzaskowski. Włodarze większości dzielnic (tych powyżej 100 tys. mieszkańców), a więc m.in. Białołęki, Bemowa, Mokotowa, Ursynowa czy Pragi-Południe dostają już od początku roku po ok. 16 tys. zł brutto, czyli ok. 11 tys. zł „na rękę” (wcześniej to było powyżej 8 tys zł). Włodarze tych najmniejszych – Rembertowa, Ochoty czy Wilanowa – nieco ponad 10 tys. zł netto, albo i mniej (zależy od stażu pracy). Dla rekordzistów jest to ponad 3 tys. zł więcej na koncie co miesiąc. Burmistrzowie niechętnie o swoich pensjach mówią. - Przecież to pułapka PiS. Prezydent Warszawy musiał nam podwyższyć wynagrodzenia, bo PiS je nam zafundował i zagwarantował – mówi „Super Expressowi” burmistrz z Platformy Obywatelskiej.
- Gdyby tego nie zrobił, naruszyłby dyscyplinę finansów. A my teraz możemy mówić, parafrazując słowa Jarosława Gowina: „Dostałem, ale się nie cieszyłem”. Po prostu nie wypada się cieszyć – słyszymy nieoficjalnie.
Gdy pytamy, na co urzędnicy wydali pierwszą podwyżkę, burmistrz Pragi-Południe Tomasz Kucharski odparowuje sarkastycznie: - Wydałem ją na opłacenie drastycznie rosnącego rachunku za gaz. Między innymi oczywiście.
Ile zarabiają po podwyżce burmistrzowie poszczególnych dzielnic podajemy w GALERII: