Po jednej stronie sądowego sporu jest przedsiębiorca Maciej Marcinkowski, właściciel firmy która buduje m.in. kontrowersyjny biurowiec na Podwalu, ma też udziały w gruncie na Twardej, gdzie w trzeba zlikwidować gimnazjum. Biznesmen poczuł się obrażony m.in. opublikowaną przez stowarzyszenie społeczników w Internecie mapą reprywatyzacji. Ukazywała ona w formie pajęczyny powiązania między nim a stołecznymi politykami i urzędnikami. Marcinkowski ma pretensje o szeregu tekstów opublikowanych na portalu Miasto Jest Nasze. Ich autorem był Jan Śpiewak, lider stowarzyszenia, choć pozwanym jest też wiceszef MJN Marcin Jarzynowski.
- Nie wycofujemy się z żadnego sformułowania o panu Macieju Marcinkowskim. On co prawa działał w granicach prawa ale wbrew interesowi społecznemu, a nasze stowarzyszenie uważa zjawisko skupowania roszczeń za godne napiętnowania – ocenił lider MJN. I wyjaśniał, że mapa reprywatyzacji została przygotowana w oparciu o artykuły w mediach, dotyczące zwrotów kolejnych nieruchomości. Nie było do nich sprostowań.
Biznesmena w sądzie reprezentował jeden z tuzów palestry, mecenas Jacek Kondracki. Gdy sędzia zapytała o możliwość mediacji między stronami ten odpowiedział: - Udział mediatora to strata czasu. Ugoda jest możliwa, ale trudna, bo stanowiska stron są bardzo spolaryzowane – ocenił. Domaga się przeprosin i 50 tys. zł na fundację „Akogo”.
Ostatecznie ugody nie będzie, każda ze stron pozostała przy swoim stanowisku. Sędzia postanowiła na grudzień wezwać jako świadków m.in. dwóch dyrektorów biur w ratuszu, odpowiedzialnych za architekturę i nieruchomości w stolicy – Marcina Bajko i Marka Mikosa. Oni również znajdują się na mapie.
"Pierwszy raz problem warszawskiej dzikiej reprywatyzacji ujęty został w sposób tak kompleksowy, dający pojęcie o skali problemu" – tak w lutym reklamowało mapę stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. Dziś zainteresowało się nią nawet Centralne Biuro Antykorupcyjne. - CBA niedawno poprosiło nas o udostępnienie mapy – mówi Jan Śpiewak. Nie wiedział jednak w jakim kontekście. Jak się okazuje, CBA działało na zlecenie Prokuratury Okręgowej, która bada jedną z głośnych ostatnio transakcji – zwrot kamienicy przy ul. Kazimierzowskiej, której właścicielem stał się były wicedyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami w ratuszu Jakub R., który jeszcze pół roku wcześniej sam wydawał decyzje zwrotowe. - Badamy podejrzenie przekroczenia uprawnień przez stołecznych urzędników przy decyzji reprywatyzacyjnej, dotyczącej kamienicy przy Kazimierzowskiej - potwierdza nam rzecznik Prokuratury Okręgowej Przemysław Nowak.