O niezwykłym znalezisku pisaliśmy wczoraj. Burmistrz Bielan razem z przedstawicielami bielańskiej rady młodzieży uczestniczył w sobotę po południu w akcji sprzątania miasta. I w krzakach, niedaleko pozostawionych pustych butelek po alkoholu natknął się na patyk, na końcu którego zaplątany był łańcuszek, który okazał się częścią damskiej markowej torebeczki, zdobionej cyrkoniami. A ta wypchana była innymi precjozami.
PRZECZYTAJ O TYM TUTAJ
Niestety urzędnicy nie pozwolili wczoraj nawet zajrzeć do błyszczącej cyrkoniami torebeczki. Policja zakazała. Po otwarciu jej zobaczyliśmy tylko … drugą torebkę, w której miały znajdować się kosztowności. Ile są warte? Do kogo należały? Czy burmistrz odkrył w lasku Lindego czyjąś zgubę czy złodziejski łup - to będzie teraz ustalać policja.
- W czasie akcji sprzątania lasów i parków na Bielanach znajdowaliśmy w poprzednich latach bardzo różne przedmioty, fotele samochodowe, biurka, tysiące puszek i butelek, koleżanka chwilę wcześniej odkryła nieotwarty słoik z kiszonymi ogórkami, ale takiego znaleziska się nie spodziewaliśmy - mówi burmistrz Grzegorz Pietruczuk.
- Na razie jeszcze nie wiemy z czym mamy do czynienia. Torebka została przekazana. Będziemy teraz sprawdzać, czy jej zawartość znajduje się w naszej bazie skradzionych przedmiotów i w zależności od ustaleń będą zapadały decyzje o kolejnych krokach – mówi nam Kamila Szulc z komendy policji na Bielanach.
Sama torebka warta jest na rynku co najmniej 300 zł. - Raczej nikt z taką torebką nie chodzi po lesie. Ale scenariuszy tej historii może być wiele. Będziemy czekać na jej wyjaśnienie – stwierdzają bielańscy urzędnicy.
Polecamy także do przeczytania:
Król dopalaczy trafi przed sąd!
TO SIĘ NIE MIEŚCI W GŁOWIE! Dzieci obrabowały warszawski sierociniec