Cierpienia, których codziennie muszą doświadczać ci pacjenci, są nie do opisania. Każdego dnia do Centrum Onkologii przyjeżdżały setki chorych na raka ludzi, bo w stolicy działał najlepszy oddział opieki paliatywnej i zwalczania bólu. Niestety, 1 października 2012 bez wcześniejszych uprzedzeń został zamknięty. Dyrektor Krzysztof Warzocha zlikwidował Badania Bólu Medycyny Paliatywnej drogą e-mailową, w żaden sposób nie uzasadniając swojej decyzji. Razem z nim zniknął też Szpitalny Zespół Wsparcia, którego pracownicy krążyli po klinikach, pomagając potrzebującym. Dla chorych ludzi rozpoczął się koszmar.
- Leżałam tu, gdy oddział już zlikwidowano. Kobieta w mojej sali dosłownie wyła z bólu. Lekarze tłumaczyli, że zostało to już zgłoszone i przyjdzie do niej specjalista, ale na razie nie ma nikogo wolnego. Dotarł do niej dopiero po 5 dniach - wspomina przerażona Barbara Słowikowska (49 l.), która też cierpi na nowotwór.
Zaniepokojonych głosów było więcej. Do fundacji onkologicznych zgłosiły się setki osób, które alarmowały o obniżonej jakości leczenia. - Centrum Onkologii z instytutu badawczo-naukowego stało się nagle fabryką mnożącą decyzje o podłożu ekonomicznym i personalnym. Gdzie w tym wszystkim chorzy? - pyta Magdalena Kręczkowska, prezes fundacji DUM SPIRO-SPERO. - Wraz z innymi organizacjami wspierającymi pacjentów chorych na raka wystosowaliśmy list otwarty do prezydenta Komorowskiego oraz ministra zdrowia wyrażający sprzeciw tak znaczącemu pogorszeniu jakości opieki nad pacjentami - dodaje. Sam dyrektor prof. Krzysztof Warzocha problemu jednak nie widzi. - Nastąpiła jedynie zmiana struktury i miejsca działania. W czasie tego okresu nawet na jeden dzień nie zostało przerwane udzielanie świadczeń pacjentom - oświadczył. Fundacja SPIRO-SPERO zgromadziła już dowody zaprzeczające tym zapewnieniom. Mają nadzieję, że prezydent nie pozwoli chorym umierać w męczarniach.