Eksperci od demografii i varsavianiści biją na alarm, że Śródmieście stopniowo wymiera. Dosłownie - bo centralna dzielnica stolicy ma coraz więcej starszych mieszkańców, a mniej dzieci, i socjologicznie - bo wokół Pałacu Kultury i Nauki jest coraz mniej sklepów, a więcej banków i instytucji, zamykających się po południu. Letnie oswajanie placu Defilad przez ustawienie tam stołu i sceny to zdecydowanie za mało.
Specjaliści od zmian miejskich przekonują, że wkrótce będziemy mieli zjawisko coraz częstszego przejmowania mieszkań w Śródmieściu po starszych osobach przez bogatych nabywców i przekształcania lokali w apartamenty bądź biura. Mało kto wierzy, by przez kolejne lata udało się zmienić okolice PKiN w tętniące życiem towarzyskim miejsce. Co najwyżej da się beton i szkło oswoić zielenią. Czy tak ma być?
- Ja uwielbiam biurowce i uważam, że powstające city jest piękne, a Warszawa rozwija się w odpowiednim kierunku - stwierdza aktor Tomasz Mandes. Byłby nawet zwolennikiem ograniczenia ruchu samochodów w centrum, ale najpierw musiałaby powstać obwodnica, ze dwa mosty i kolejne linie metra.
- A ja zwolennikiem wieżowców nie jestem - mówi nam Wojciech Fibak, były tenisista, biznesmen, właściciel galerii na Krakowskim Przedmieściu. - Uważam, że jest pewien naturalny, dopuszczalny pułap wysokości budynków, w których da się komfortowo żyć. Ja sam, mieszkając przez wiele lat w Nowym Jorku, szukałem dzielnic z dala od ścisłego city. Dziś Pałac Kultury otoczony koroną szklanych domów wygląda ładnie, to nas niewątpliwie wyróżnia w Europie. Warszawa już dziś jest jedną z najpiękniejszych stolic - twierdzi Fibak. - Ale tych wieżowców, moim zdaniem, wystarczy. Zwłaszcza że już teraz doskwiera brak parkingów podziemnych! - dodaje zaraz.
Architekt Andrzej Chołdzyński, twórca m.in. budynku giełdy czy stacji metra Plac Wilsona, nie ma obaw o rozwój centrum. - Centrum miasta to zbiór kilku, kilkunastu różnych mikroświatów, obszarów, które będą się rozwijać według własnych planów. Inne funkcje będzie miał rejon ul. Mazowieckiej z zagłębiem klubów i placu Małachowskiego z Zachętą i Muzeum Etnograficznym, inaczej będzie się rozwijać rejon pl. Konstytucji czy pl. Grzybowskiego, a jeszcze inaczej okolice pl. Defilad - mówi Andrzej Chołdzyński. Jego zdaniem jakakolwiek działalność inwestycyjna nie rozpocznie się w tych okolicach PKiN, dopóki nie zostaną uporządkowane ostatecznie sprawy roszczeń do terenów miejskich i PKP. To zadanie, które należy wpisać do strategii rozwoju Warszawy do 2030 roku.
Zapytany, jakiego miasta życzyłby sobie za 15, 20 lat, Chołdzyński, który wiele lat pracował w Paryżu, odpowiada bez zastanowienia: - Takiego, które pod względem jakości życia, estetyki przestrzeni, ekologii, oferty kulturalnej i tożsamości kulturowej oraz sprawności miejskiej infrastruktury czy działalności biznesowej zasługiwałoby na miano prawdziwej światowej metropolii.