Nadchodzą ciężkie dni dla małych pacjentów klinik chorób metabolicznych, immunologii, gastroenterologii oraz otolaryngologii największego specjalistycznego szpitala dziecięcego w Polsce. CZD wstrzymało przyjęcia i planowe zabiegi, na które wielu najmłodszych czekało od kilku miesięcy. Rodzice są przerażeni.
- Co będzie dalej? Ten szpital ratuje tyle dzieci. Takiej pomocy nie będę miała nigdzie indziej - mówi Alina Fersch (50 l.), mama Wiktorii (9 l.), która jest pod opieką kliniki gastroenterologii CZD po operacji wątroby. Przyjeżdżają tu na badania aż z Działdowa.
Zapowiedzi dyrekcji oznaczają, że nawet 1000 osób będzie musiało odejść z kwitkiem!
- Najlżejsze przypadki zostaną przepisane na inne terminy, ale niestety już w przyszłym roku - mówi Jacek Graliński, wicedyrektor CZD. Powód?
Placówce brakuje środków finansowych. - Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapłacił nam 7,5 mln zł za nadwykonania z pierwszej połowy roku - wyjaśnia dyrektor Graliński.
Twierdzi, że już dwa miesiące temu alarmował o zagrożeniu wstrzymania przyjęć. Doraźnie sytuację poprawić może zgoda Ministerstwa Zdrowia na realizację planu naprawczego, który umożliwi zaciągnięcie przez szpital kredytu. Rozmowy trwają. To jednak nie wszystko.
- Kontrakt przyznawany przez NFZ wystarcza na 10, a nie 12 miesięcy funkcjonowania lecznicy. Próbujemy przekonać NFZ, że jako wysokospecjalistyczna placówka jesteśmy warci innego kontraktowania naszych usług - dodaje.
NFZ ma jednak inne zdanie i zarzuca dyrekcji nieumiejętne zarządzanie budżetem. - Wysokospecjalistyczne procedury stanowią tylko 10 proc. świadczeń tej placówki. Pozostałe dzieci mogą z powodzeniem leczyć się w innych szpitalach - mówi Wanda Pawłowicz, rzecznik mazowieckiego oddziału NFZ.
- Są przypadki, w których wystarczy opieka poradni, a w CZD kładą pacjenta do szpitala na trzy dni - dodaje i przypomina, że szpital dostał już dodatkowe 5 mln zł za nadwykonania. Przepychanki trwają więc w najlepsze. Szkoda tylko, że cierpią na nich chore dzieci.