Sytuacja czterech rodzin, czyli w sumie 10 osób, które żyją w remontowanej kamienicy jest dramatyczna. - Stropy są powyjmowane, zostały gołe ściany, powyjmowali też drzwi. Można spaść kilka pięter w dół - opowiada Bożena Czerska (56 l.). Czasami robotnicy tak dudnili, wszystko się trzęsło, że musieliśmy uciekać z mieszkań. – Tułałam się z 98-letnią mamą po mieście, czasem chodziłyśmy do znajomych – wspomina pani Bożena. Stefana Malczyka w domu nie było lepiej. - Moja żona i córka w domu chodziły w maskach przeciwpyłowych. To nie jest remont tylko rozbiórka – opowiada 58-letni sąsiad kobiet pan Stefan Malczyk.
– Nic nie jest tam zabezpieczone. W kamienicy, gdzie mieszkają ludzie nie można przeprowadzać takich remontów – komentuje radny Jacek Ozdoba (PiS), który odwiedził w piątek zdesperowanych lokatorów.
Dlaczego cztery rodziny zostały w takich warunkach? ZGN nie dał im gwarancji na powrót, a na wskazania nowych mieszkań przez dzielnicę wszyscy odpowiedzieli chórem – były nie do zaakceptowania.
– Spisali moją 98- letnią mamę na straty. Ja tylko o nią walczę. To kobieta, która nie zasłużyła sobie na taki los. Podczas wojny była na Pawiaku, bo ukrywała Żydów i partyzantów. Ona mieszka w tej kamienicy do 80 lat – mówi drżącym głosem kobieta, której matka ma demencję, nie słyszy i praktycznie już nie widzi. - Ona poruszą się po mieszkaniu na pamięć – mówi córka staruszki. – Mój ojciec umarł kilka lat temu, a mama powtarzała: „ja też sobie tu dożyję jeszcze chwilę” - dodaje kobieta.