Wydawałoby się, że ogłaszana przez urzędników budowa tej zawrotki choć trochę ułatwi życie kierowcom. Szumnie zapowiadana przebudowa skrzyżowania okazała się jedną wielką lipą.
Jadąc od strony Pruszkowa, spotykamy zawrotkę, którą można pojechać pod sam dworzec. Można, jeśli jedzie się autobusem, bo samochody osobowe nie mają prawa z niej korzystać. Mimo wydzielonego pasu ruchu i uruchomionej sygnalizacji prywatni kierowcy muszą szukać sobie innego rozwiązania.
Patrz też: Unia Europejska: Ślimak winniczek to ryba śródlądowa
Skręcają więc z Alej w ulicę Grzymały-Sokołowskiego i dojeżdżają do Szczęśliwickiej. A tu niespodzianka! Zakaz skrętu w lewo, co jest jednoznaczne z zakazem zawracania. Pozostaje nadrabiać drogi ulicami Częstochowską, Białobrzeską, Kopińską i znów Grzymały-Sokołowskiego.
- To jest kompletna paranoja! - puka się w głowę Łukasz Jasiński (27 l.), który pracuje w warsztacie koło Dworca Zachodniego. - Zrobili przebudowę, ale nie można z niej korzystać. Przez nieudolność jakiegoś urzędasa nie mogę dojechać spokojnie do pracy - denerwuje się pan Łukasz.
Organizację ruchu zatwierdza Janusz Galas (52 l.), zastępca dyrektora biura drogownictwa i komunikacji. - To było celowe działanie - tłumaczy błąd inżyniera rzecznik Marcin Ochmański (28 l.). - Były obawy, że będą się tam tworzyć korki. Planujemy reorganizację tego skrzyżowania, tak by osobówki też mogły z niego korzystać - dodaje.