WARSZAWA: Chcesz receptę, stój w kolejce!

2011-06-11 4:00

W marcu Narodowy Fundusz Zdrowia zabronił lekarzom wypisywania recept przewlekle chorym pacjentom bez ich wcześniejszego zbadania. Wówczas w obronie chorych stanęła minister zdrowia Ewa Kopacz (55 l.), która kazała wycofać się z bzdurnego rozporządzenia. I co się okazuje? W przychodni na Mokotowie chorzy nadal muszą wystawać w gigantycznych kolejkach po numerek na niepotrzebną wizytę.

Pan Czesław Gliszczyński (78 l.) trzy lata temu miał zawał. Od tamtej pory z kardiologiem widzi się dwa razy do roku, a brakujące recepty uzupełnia w przychodni przy ul. Jadźwingów na Mokotowie.

- Zawsze zostawiałem w recepcji kartkę z prośbą o receptę, a mój lekarz na podstawie mojej karty i znając mnie przecież doskonale, wypisywał co trzeba, więc na drugi dzień mogłem wykupić leki - opowiada. Myślał, że po awanturze o recepty nadal będzie mógł tak robić. W przychodni usłyszał jednak, że ma stanąć w kolejce jak wszyscy.

Przeczytaj koniecznie: NFZ każe chorym stać w kolejkach. Lekarz NIE WYPISZE recepty jeśli PACJENT nie przyjdzie do gabinetu

Zbulwersowany napisał więc list do minister Ewy Kopacz. "Uzgodniono, że wydawanie recept odbywać się będzie na starych zasadach" - przeczytał w odpowiedzi. Z listem w ręku udał się więc do swojej lecznicy. Jednak jej pracownicy nie przejęli się tym.

- Przecież tu nie chodzi tylko o wypisanie recepty, ale i o wyłapanie ewentualnego niewłaściwego leczenia - tłumaczy dr Izabella Palińska, kierownik lecznicy. - Pacjent może zadzwonić, zapytać, kiedy może przyjść i wejść po receptę między umówionymi wcześniej pacjentami - zapewnia. Innymi słowy - zamiast kilku godzin w ogonku po numerek do lekarza, chorzy mają teraz spędzać kilka godzin w gigantycznej kolejce przed gabinetem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki