Mężczyzna w styczniu tego roku przez jakiś czas przebywał w Hamburgu. Po powrocie do kraju zaczął się źle czuć i poszedł do lekarza. Doktor przepisał mu antybiotyk i zalecił zostać w domu. Mężczyzna przyjmował leki, jednak z każdym dniem czuł się coraz gorzej. We wtorek wieczorem stracił przytomność. Żona wezwała pogotowie. Ratownicy przyjechali na miejsce chwilę po zgłoszeniu. Weszli do mieszkania w specjalnych kombinezonach ochronnych i próbowali ratować mężczyznę. Niestety pomimo długiej reanimacja 40-latka nie udało się uratować. Obecny na miejscu lekarz stwierdził jego zgon. Medycy pobrali od niego próbki do badania na obecność wirusa. Na wynik jednak trzeba będzie poczekać dwa dni. Lekarz, który w tym czasie był na miejscu i stwierdził zgon powiadomił o wszystkim Powiatową Stację Sanitarno – Epidemiologiczną.
Ciało mężczyzny przewieziono do kostnicy na Oczki. Jak dowiedzieli się reporterzy Super Expressu u kobiety i jej dwójki małych dzieci pojawiły się już kaszel i gorączka. - Członkowie rodziny w piątek rano zostali przewiezieni na badania do szpitala. Czekamy teraz na wyniki badań -mówi Joanna Narożniak, rzecznik prasowy Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Warszawie. Sąsiedzi czekają na informacje, jak powinni się teraz zachowywać. Boją się o siebie i swoich bliskich. Zmarły chińczyk był pastorem Kościoła ewangelicko-reformowanego. Rodzina jest w Polsce już od 15 lat
ZOBACZ KONIECZNIE Demolka w centrum Warszawy! Wydarł szlaban i roztrzaskał kamerę, bo go nagrała