Plantacja znajdowała się w budynku biurowym i była w pełni profesjonalnie zorganizowana: na poziomie piwnicy i garażu znajdowały się uprawy konopi. Na piętrze - pomieszczenie, w którym ustawiono doniczki z rozsadnikami krzewów oraz przechowywano susz roślinny. Elektroniczny system sterowania zarządzał nawodnieniem, oświetleniem oraz temperaturą w pomieszczeniach.
- Budynek wyglądał na opuszczony, sąsiedzi nawet się nie domyślali, że ktokolwiek może tam przebywać - powiedziała nam podinspektor Magdalena Bieniek ze Stołecznej Komendy Policji. - Taka plantacja wymaga dużo energii, więc całość był podłączona do prądu "na lewo", dwa metry pod ziemią! - dodaje.
Policjanci zabezpieczyli w budynku ponad 3200 roślin z których można by wytworzyć ok. 200 kg marihuany, oraz sześć kg gotowego suszu. Szacunkowa wartość tych narkotyków na czarnym rynku wynosi ponad 3,5 mln złotych.
Nie mógł dostać się do swojego domu. Sąsiedzi rzucili się na niego z siekierą
Całością opiekowało się dwóch obywateli Chin: 61-latek doglądał uprawy, natomiast 43-latek przewoził gotowy susz do magazynu w Warszawie. Tam był on paczkowany i wysyłany do krajów Unii Europejskiej. Policjanci ustalili, że ostatnio dwie paczki zostały wysłane do Hiszpanii. Mężczyźni zostali tymczasowo aresztowani. Może im grozić kara co najmniej 3 lat więzienia. Sprawa ma charakter rozwojowy.