Po kilku dniach od otrzymania pozytywnego wyniku testu na obecność COVID-19 stan burmistrza zaczął się gwałtownie pogarszać. - Przyszła nieustająca gorączka. 38 stopni lub więcej. To było najbardziej wyczerpujące. Jak człowiek budził się rano myślał, że dziś jest lepiej. A było tylko gorzej - opowiedział „Super Expressowi” Tomasz Kucharski.
Burmistrz był w stałym kontakcie z sanepidem, który postanowił, że nie ma potrzeby umieszczania pacjenta w szpitalu. - Moja żona poddana została kwarantannie. Podzieliliśmy dom na pół. Ja byłem na górze a ona na dole. Gotowała mi obiad i stawiała garnek na schodach. Ja schodziłem w maseczce, zjadałem na górze i odnosiłem jej garnek. Takie życie odciska duże piętno na psychice - dodał burmistrz, który stwierdził, że dużą pomoc miał też od znajomych, którzy przynosili pod dom zakupy czy lekarstwa.
Warszawa: Burmistrz Pragi-Południe opowiada jak chorował na koronawirusa. WZRUSZAJĄCY FILM
Niestety jednak sytuacja uległa pogorszeniu. - Dobrze, że byłem w stałym kontakcie ze znajomym lekarzem. Bo tak to nie miałem zapewnionej żadnej opieki medycznej. Nauczyłem się sam robić sobie codziennie zastrzyki w brzuch. Dostałem antybiotyk na osłonę i sterydy wziewne. Potem się okazało, że bez tego mogłoby być ze mną o wiele gorzej - stwierdził Tomasz Kucharski.
Warszawa: Zabił rowerzystę ciężarówką i uciekł! Policjanci dopadli bezdusznego 49-latka
Po ośmiu dniach bardzo wysokiej gorączki zaczął się też kaszel. - To się nasilało. A wraz z kaszlem silny ból w klatce piersiowej. Nie mogłem wziąć pełnego oddechu. Wtedy powiedziałem, że już nie dam rady i zadzwoniłem do sanepidu. Tu muszę bardzo pochwalić ich pracę. W sobotę rozmawiałem z panią, a w niedzielę już miałem załatwione miejsce w szpitalu - mówił z podziwem burmistrz, który trafił na oddział chorób wewnętrznych przy ul. Wołoskiej.
Wypadek ciężarówki na wjeździe na A2. Kierowca NIE ŻYJE!
Tam jednak procedury były bardzo rygorystyczne. - Musiałem leżeć zupełnie sam w sali. Lekarze czy pielęgniarki przychodzili w kombinezonach, gumiakach, goglach. To robiło ogromne wrażenie i też powodowało różne myśli. Zaczęły się kłopoty z sercem, arytmia, ciśnienie. Zacząłem myśleć o najgorszym - zwierzył się burmistrz. Na szczęście lekarzom udało się ustabilizować stan pacjenta. Po kilku dniach było już znacznie lepiej. - Wszystko łącznie trwało 23 dni. I tak sobie myślę, że jeżeli nasza służba zdrowia może stracić zaraz możliwość obejmowania specjalistycznym leczeniem chorych na koronawirusa to będzie katastrofa! Jedyne co mogę powiedzieć to stosujmy się do wytycznych i nie narażajmy siebie nawzajem. Słuchajmy lekarzy a nie polityków - podsumował burmistrz.
Mazowsze: IMGW ostrzega przed intensywnym deszczem. Jak będzie w centrum?