Kolejny tragiczny przypadek zatrucia się grzybami. Niemal równo rok po dramatycznej walce o życie sześcioletniego Tomka z Tarnawiec do Centrum Zdrowia Dziecka trafił Dawid (16 l.) spod Ciechanowa.
Sam je przyrządził
Wcześniej chłopiec nigdy nie jadł grzybów, nigdy też ich nie zbierał. Jednak w piątek, gdy rodzice byli w pracy, postanowił zjeść te, które kilka godzin wcześniej przynieśli mu w wiaderku koledzy.
Wziął kilka i po prostu usmażył na patelni. Były wśród nich te najbardziej niebezpiecznie - muchomory sromotnikowe. Na drugi dzień, w sobotę rano, zaczęły się problemy - wymioty i okropny ból brzucha. Dawid trafił do szpitala w Ciechanowie. - Jeszcze wtedy próby wątrobowe wypadały dobrze, ale w niedzielę z godziny na godzinę było gorzej. Wieczorem trafił do nas - mówi prof. Joanna Pawłowska (56 l.) z CZD.
Wątroba nie pracuje
Lekarze tłumaczą, że chłopak musiał zjeść bardzo dużą porcję trujących grzybów. Choć trafił do szpitala już następnego dnia, jego wątroba niestety z godziny na godzinę pracowała coraz gorzej. Dlatego też już w poniedziałek było wiadomo, że pomóc może jedynie przeszczep wątroby.
Od razu wpisano go na listę osób pilnie potrzebujących przeszczepu. - Boimy się, że przy tak burzliwym przebiegu zatrucia nie możemy liczyć na samoistną regenerację jego wątroby - dodaje prof. Pawłowska.
Dawid na nowy organ czekał będzie na oddziale intensywnej terapii, podłączony do specjalnej aparatury dializującej, która oczyszcza organizm z toksyn i podtrzymuje pracę wątroby. Chłopak jest przytomny, ale zdezorientowany. Budzi się, chce iść do szkoły, potem znów zasypia. Lekarze celowo nie wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną.
- Dzięki temu jesteśmy w stanie na bieżąco kontrolować jego stan neurologiczny - wyjaśnia dr Marek Migdał (57 l.) z kliniki anestezjologii i intensywnej terapii w CZD.
Potrzebna transplantacja
Na niekorzyść Dawida działa czas. Jak mówią lekarze, przeszczep powinien odbyć się w ciągu dwóch, a maksymalnie 5 dni. Po raz kolejny apelują też, by nie jeść grzybów z blaszkami pod kapeluszem. - Niebezpieczne muchomory to nie tylko te z czerwonymi kapeluszami jak z bajek - przestrzega prof. Pawłowska.