Przy nadawaniu bagaży, mężczyzna zapytał tajemniczo „co będzie, jak w bagażu jest bomba?”. Na pytanie pracownika, czy jest coś, co może stwarzać zagrożenie, odpowiedział, że „chyba raczej nie ma” i oddalił się, nie udzielając wyjaśnień obsłudze.
Informacje o tym incydencie trafiła do policjantów, którzy zatrzymali mężczyznę. Następnie pirotechnicy sprawdzili bagaż. Na szczęście nie było tam bomby, a całą sytuacja okazała się głupim żartem. Lekkomyślny pasażer dostał dwa mandaty po 500 złotych i zakaz wstępu na pokład samolotu, którym miał lecieć do Londynu.