Na prezesa Mikołaja Wilda i pełnomocnika rządu ds. CPK Marcina Horałę czekało w czwartek po południu przed remizą OSP w Baranowie ok. 200 mieszkańców okolicznych gmin, rolnicy i członkowie AgroUnii z… wozem gnoju i wytłaczankami pełnymi jajek. Decydenci nie przyjechali. Na spotkaniu poświęconym planom lokalizacji Centralnego Portu Komunikacyjnego spółkę reprezentowali koordynator ds. inwestycji Marcel Klinowski i dyrektorka biura Katarzyna Dobrońska. Nie mieli szans powiedzieć ludziom żadnych konkretów. „Kłamcy!”, „Zdziercy!” „Nie wyniesiemy się stąd!”, „Wara od naszych domów!” - słyszeli krzyki i gwizdy protestujących, którzy szczelnie wypełnili salę.
- Chcemy rozmawiać. My naprawdę chcemy z państwem rozmawiać - powtarzała tylko dość bezsilnie Dobrońska. W stronę przedstawicieli CPK poleciały jajka. W pewnym momencie lider „Agrounii” Michał Kołodziejczyk wskoczył na stół i kłócił się z urzędnikami.
Mieszkańcy Baranowa, Teresina czy Wiskitek - na których ma powstać CPK - dzielą się na tych, którzy w ogóle nie chcą słyszeć o wyprowadzce ze swoich domów, i tych, którzy chcieliby sprzedać państwu działkę, ale nie za taką kwotę, jak proponują urzędnicy.
- Od czterech lat żyję w ciągłej niepewności. Dostałem propozycję sprzedaży działki od prywatnych inwestorów, ale czekają, czy nie powstanie tutaj lotnisko. Prywatni proponują ponad 100 zł za 1 mkw, a spółka CPK daje 5 zł za metr. To rozbój - mówi nam Jarosław Kiełbowicz (42 l.), mieszkaniec Wiskitek.
- Dokąd my mamy iść?! To nasza ziemia uprawna od pokoleń. Nasze plony żywią Warszawę i całą Polskę! - denerwuje się Leoncjusz Tondera (74 l.), właściciel 30 ha działki z uprawą ziemniaków, która ma zostać zaorana pod lotnisko. Czwartkowe spotkanie wieczorem skomentował Marcin Horała: - Jestem oburzony zakłóceniem spotkania w Baranowie ws. Centralnego Portu Komunikacyjnego przez przyjezdnych zadymiarzy z AgroUnii - powiedział.
Polecany artykuł: