Jaskrawo żółte fotoradary, które stanęły na moście Poniatowskiego w Warszawie, zna już chyba cała Polska. Wygląd tego urządzenia znają wszyscy, określa go w końcu ustawa. Jednak okazało się, że jak już skrzynki stanęły na przeprawie, a urzędnicy ze stołecznego ratusza wydali na nie blisko 2 mln zł, to wojewódzki konserwator zabytków uznał, że nie pasują do zabytkowego mostu. Czy można było temu zaradzić zanim urządzenia zostały zamontowane? Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi. Konserwator wyraził zgodę na montaż urządzeń, choć – jak sam twierdzi – o dokładnej lokalizacji fotoradarów nic nie wiedział. Nie zmienia to faktu, że dokument podpisał. Teraz próbuje się jednak ratować swoim „asem z rękawa” i przeprowadza kontrolę. Jak twierdzi, ocenia w ten sposób „zachowanie całej budowli”.
- Został dokładnie sprawdzony stan poszczególnych elementów mostu, jak i planowany zakres przyszłych prac remontowych. Zamontowane radary i ich wpływ na stan mostu były jednym z kontrolowanych elementów. ZDM wyraził gotowość usunięcia lub przesunięcia fotoradarów – stwierdził konserwator Jakub Lewicki.
Z takim stanowiskiem nie do końca zgadzają się drogowcy. - To zdanie o naszej gotowości trochę mnie zdziwiło. Pewnie chodziło panu konserwatorowi o to, że maszty fotoradarów są łatwe w demontażu. My jednak nie chcemy ich usuwać. Stoją w miejscu najbardziej optymalnym. Zrobimy to dopiero jak zostaniemy zmuszeni prawnie przez jakąś instytucję – odbił pałeczkę rzecznik ZDM Jakub Dybalski.
Drogowcy czekają teraz na protokół kontrolny, który określi co dalej z fotoradarami. Jak jednak wiemy nieoficjalnie działania wojewódzkiego konserwatora dążą do usunięcia dwóch żółtych skrzynek stojących przy betonowych ławach. Gdzie trafią fotoradary i kto za to zapłaci? Tego nie dowiadujemy się od żadnej ze stron konfliktu.
Zobacz inne artykuły dotyczące mostu Poniatowskiego: