Młoda i spokojna rodzina przeprowadziła się do mieszkania w Ursusie ok. 3 lat temu. Ciągle remontowali swoje wymarzone M. Byli szczęśliwym i radosnym małżeństwem. Wczoraj rano po godz. 10 Agnieszka J. ani jej mąż nie odbierali telefonu od ojca. Prawdopodobnie spali po pracy na nocną zmianę. Nie przeczuwali, że w mieszkaniu unosi się śmiercionośny tlenek węgla.
Przebudzony Arkadiusz J. z ledwością doczołgał się do dzwoniącego telefonu. - Tato, ratuj - wybełkotał ostatkiem sił. Przerażony ojciec pojechał do syna na Ursus. Przeżył szok, gdy otworzył drzwi. Zobaczył, że jego najbliżsi nie dają oznak życia. Wezwał pogotowie. Arkadiusz J. z silnym zatruciem został przewieziony do szpitala. Pomoc nadeszła zbyt późno dla jego żony i 4-letniego synka
- Jeszcze wczoraj rozmawiałam z Agnieszką. Prosiłam, by zamontowali czujnik czadu. A dziś straciłam ukochaną córkę i wnusia - rozpacza matka zmarłej kobiety.
Mieszkańcy osiedla są w szoku. - Przerażające, że matka z synkiem zatruła się czadem we własnym domu - mówi Katarzyna Olszewska (46 l.), mama 9-letniej Wiktorii.
Powodem większości zaczadzeń są niesprawne urządzenia grzewcze i wadliwa wentylacja pomieszczeń. Policja wyjaśnia okoliczności śmierci matki i synka.