Końcówka kwietnia 2022 i początek maja to w Warszawie czas dramatyczny. Nie ma dnia, żebyśmy nie słyszeli o wypadku z udziałem dziecka – czy to na ulicach Warszawy, czy na torach, a nawet na podwórku! Ostatnio pisaliśmy o 4-letnim Antosiu, na którego – gdy bawił się przed domem – zsunął się gigantyczny kontener. Dziecko z urazami głowy walczy o życie. Na drogach i torach też czarna seria dramatycznych zdarzeń z udziałem dzieci. Przed majówką 11-latka zginęła na torach pod Garwolinem, a po majówce (4 maja) pociąg uderzył w 12-latkę na wiadukcie kolejowym na Kijowskiej w Warszawie. Dziewczynka jest w szpitalu, a matka zapewne ma gigantyczne wyrzuty sumienia - gdy doszło do potrącenia, nie była trzeźwa, miała w organizmie 0,5 promila alkoholu. Niemal „po sąsiedzku” - na ul. Targowej rodzice nie upilnowali 13-latka, który wjechał na pasy na czerwonym świetle. Nieprzytomnego chłopca zabrało pogotowie.
Kolejny dramat rozegrał się 1 maja pod Warszawą. 5-letnia dziewczynka była w okolicach Mławy z rodzicami na wycieczce rowerowej, gdy wjechał w nią 13-letni chłopiec na skuterze. 5-latka trafiła do szpitala z rozbitą głową i złamaną nogą, a chłopak wstał, otrzepał się i… odjechał. Teraz jego rodzice będą odpowiadać przed sądem rodzinnym.
Co się dzieje, że z początkiem maja nastąpiła taka kumulacja dramatycznych wypadków w Warszawie z udziałem dzieci?
Polecany artykuł:
Ostatni wypadek wydarzył się w czwartek (5 maja) na ul. Lewandów na Białołęce. Kobieta za kierownicą BMW nie zauważyła przechodzącej przez przejście dla pieszych kobiety z dzieckiem w wózku i uderzyła w nich. Wózek się przewrócił i połamał. 3-letni chłopczyk trafił do szpitala.
Próbujemy wyjaśnić zjawisko czarnej serii wypadków z udziałem dzieci w rozmowie z ekspertem. Psychoterapeutka zwraca uwagę na dwa aspekty. - Często mamy do czynienia z opiekunami niedojrzałymi, czasem nawet patologicznymi, bez kompetencji do bycia rodzicem – mówi Joanna Godecka, wskazując na przypadki wypadków, gdy matka lub ojciec nadużywali alkoholu i nie zwracali uwagi na to, co robi dziecko. Ale bywa też, że dorosłym po prostu brakuje wyobraźni.
- Najczęściej rodzice lekceważą lub zwyczajnie nie dostrzegają zagrożenia. Myślimy, że, skoro my w dzieciństwie mieliśmy dużo swobody, to nasze dzieci również „przetrwają”. Tymczasem tych potencjalnie niebezpiecznych sytuacji jest dziś dużo więcej, zwłaszcza na drogach – tłumaczy specjalistka od psychologii Joanna Godecka.