Gołoledź w Warszawie. Szpitalne Oddziały Ratunkowe sparaliżowane
- Rano szedłem odśnieżyć samochód. Jak wychodziłem poślizgnąłem się na oblodzonych schodach, upadłem i złamałem rękę z przemieszczeniem - powiedział w rozmowie z „Super Expressem” pan Eugeniusz (61 l.), który - jak dodał - czekał 6 godzin na szpitalnym oddziale ratunkowym, aby został w ogóle przyjęty przez lekarza. Inny pacjent z poważnym urazem, Patryk Antoniewski (38 l.) czekał pięć godzin, aż przyjedzie do niego karetka pogotowia. Potem spędził kolejne cztery godziny na SOR. Jak się szybko okazało w warszawskich szpitalach doszło do kompletnego paraliżu. Pomieszczenia były mocno przepełnione i panował w nich totalny chaos.
- Wychodziłam z samochodu i wywróciłam się na plecy. Całym ciężarem ciała uderzyłam w ziemię. Czas oczekiwania na kartce w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym to 7 godzin, to jakaś tragedia - mówiła Maria Kowalczyk. Zabrakło również ambulansów dla rannych. Nieoficjalnie wiadomo, że nawet kilkadziesiąt osób czekało w kolejce na karetkę. Wszystko przez panującą od rana gołoledź na chodnikach i ulicach.
Gołoledź w Warszawie. Pół tysiąca zgłoszeń
Śliskie chodniki i drogi sprawiły, że od rana intensywnie pracowało pogotowie ratunkowe. Rzecznik prasowa wojewody mazowieckiego Ewa Filipowicz poinformowała we wtorek, że od rana do wczesnego popołudnia w Dyspozytorni Medycznej w Warszawie, obejmującej stolicę i powiaty okołowarszawskie odnotowało 500 zgłoszeń, z czego 80 proc. stanowiły urazy.
Doszło też do śmiertelnego wypadku - na ulicy Targowej zginął 38-letni mężczyzna, który poślizgnął się na oblodzonym chodniku. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Zdziwisz się, czym najczęściej zajmuje się Straż Miejska!
POSŁUCHAJ rozmowy!
Listen on Spreaker.