Nieświadomi tego, co się dzieje w tunelu, kierowcy utknęli na południowej obwodnicy od strony Wawra. Z trasy nie było ucieczki. Należało odstać swoje. Tymczasem w tunelu pracowali strażacy. – Po analizie nie stwierdziliśmy zagrożenia w tunelu – przekazał mł. kpt. Łukasz Płaskociński z zespołu prasowego Państwowej Straży Pożarnej.
Dlaczego zawyło?
Dlaczego więc system w najnowocześniejszym tunelu w kraju wprowadził służby w błąd i zablokował trasę? – To się zdarza, że systemy czasem szwankują. My jednak za nie nie odpowiadamy – stwierdził strażak. I po wyjaśnienia odesłał reporterów „Super Expressu” do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Jak się okazuje, sprawą zajęli się dyrektorzy z najwyższego szczebla GDDKiA, odpowiadający za drogi w całym kraju, nie tylko w Warszawie.
ZOBACZ ZDJĘCIA ZROBIONE PODCZAS ZAMKNIĘCIA TUNELU Z POWODU FAŁSZYWEGO ALARMU:
Rozmowy na wysokim szczeblu
W generalnej dyrekcji odbyło się wewnętrzne spotkanie na temat „fałszywego alarmu” w warszawskim tunelu. Zlecono analizę systemu. – Musimy wiedzieć, dlaczego system się włączył, i nie dopuścić więcej do takiej sytuacji – zakomunikował Szymon Piechowiak, wicedyrektor ds. komunikacji w GDDKiA. I oświadczył, że poniedziałkowa akcja to „połowa sukcesu”.
Alarm w tunelu POW to "połowa sukcesu"
– Mamy połowę sukcesu, bo system po uruchomieniu alarmu błyskawicznie zakomunikował to strażakom, którzy sprawnie przeprowadzili sprawdzenie. Druga połowa sukcesu będzie, gdy poznamy przyczyny alarmu i będziemy mogli zapobiec temu problemowi w przyszłości – stwierdził rzecznik.