Wypadek na ulicy Jagiellońskiej. Systemy w tramwaju działały prawidłowo
- W obecności prokuratora zostały przeprowadzone próby dwóch mechanizmów bezpieczeństwa w tym tramwaju. I oba zadziałały. Pierwszy to mechanizm zapobiegający przytrzaśnięciu pasażera, a drugi, uniemożliwiający uruchomienie tramwaju przy otwartych drzwiach. Oba te systemy okazały się sprawne - mówi nam Maciej Dutkiewicz. Jak to zatem możliwe, że tramwaj jednak przytrzasnął nóżkę dziecka i ruszył? - Tego na razie wyjaśnić nie potrafimy - stwierdza Maciej Dutkiewicz. Podkreśla też, że na razie za wcześnie na wnioski, czy po tym wypadku każdy tramwaj będzie wyposażony w monitoring.
Tragedia w Warszawie. Co wiemy o wypadku?
Do wstrząsającej tragedii doszło na ulicy Jagiellońskiej na Pradze-Północ. W piątek, 12 sierpnia, około godz. 11:40 tramwaj linii 18 jadący w kierunku pętli na Żeraniu zabił czteroletnie dziecko. Chłopiec nie zdążył wysiąść i drzwi tramwaju przytrzasnęły mu nogę. Motorniczy ciągnął dziecko po kamieniach, między przystankami PIMOT i Batalionu Platerówek na przeciwko centrum rozrywkowego Hulakula. Chłopiec nie przeżył wypadku i zginął na miejscu. Jego opiekunka straciła przytomność.
Na razie nie są znane przyczyny tego wypadku. O motorniczym wiemy tyle, że ma za sobą 14 lat pracy. W chwili wypadku był trzeźwy.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski napisał na Twitterze, że sercem i myślami jest "z rodziną kilkuletniego chłopca, który zginął w wyniku potwornego wypadku z udziałem tramwaju na Pradze-Północ". "Zrobimy wszystko, aby pomóc służbom w wyjaśnieniu przyczyn tragedii" - zapowiedział.