Tramwaj zabił 4-latka w Warszawie. Tragedia na ul. Jagiellońskiej
Ponownie wracamy do koszmaru, który rozegrał się przedpołudniem 12 sierpnia. Czteroletni chłopiec jechał ze swoją babcią tramwajem linii 18 w kierunku pętli Żerań FSO. Gdy wysiadali, kobiecie udało się opuścić pojazd bez problemu, ale jej wnuczkowi drzwi starego składu przytrzasnęły nóżkę. Tramwaj ruszył, ciągnąc za sobą bezbronne dziecko. Maluch zginął w potworny sposób.
Zobacz też: Czterolatek zabity przez tramwaj w Warszawie. Wszyscy płaczą i mówią "Jesteśmy w szoku"
Sprawą tragicznej śmierci czterolatka zajęła się prokuratura, która wszczęła śledztwo w kierunku spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. W środę, 17 sierpnia, przeprowadzona została sekcja zwłok malca. Śledczy zabezpieczyli m.in. monitoring z pojazdów, które były w pobliżu miejsca wypadku, a także monitoringi stacjonarne. Funkcjonariusze apelują też do świadków zdarzenia o pomoc i udostępnianie nagrań z rejestratorów, jeżeli takowe mają. Powołany ma zostać również biegły z zakresu ruchu drogowego.
Najważniejsi świadkowie nadal nie zostali przesłuchani
Jak udało na się ustalić, mimo że od tragicznego wypadku minęły już dwa tygodnie, biegły nie został jeszcze powołany. Powód? Prokuratura nie przesłuchała jeszcze dwójki najważniejszych świadków - motorniczego, który kierował składem, oraz babci chłopca, która w chwili wypadku opiekowała się malcem! Jak już pisaliśmy wcześniej, motorniczy przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim. Dlaczego prokuratura zwleka z przesłuchaniem kluczowych dla śledztwa świadków? - Na to musimy mieć zgodę lekarzy. Czekamy na nią - przekazała w rozmowie z "Super Expressem" prokurator Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.