Warszawa. Korek pod centrum handlowym na Młocinach
Tylko w piątek trzynastego mogła zdarzyć się taka historia. To był horror, choć na szczęście nie krwawy. Nikt nikogo nie zabił, ale kierowcy na Młocinach w Warszawie, którzy nie mogli nawet przez trzy godziny wyjechać z galerii handlowej, mieli mordercze myśli. Niespodziewane poszatkowanie dojazdów światłami kompletnie zakorkowało tę część Bielan.
- Geometria tego skrzyżowania i wyjazd z zajezdni tramwajowej sprawiły, że jest ono najbardziej skomplikowane w mieście – tłumaczył lata temu miejski inżynier ruchu Janusz Galas, uzasadniając ustawienie w okolicy Galerii Młociny aż 91 oznakowań, w tym 64 sygnalizacji.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Nie działały jednak, bo każda próba uruchomienia świateł wiązała się z korkami. Urzędnicy analizowali i poprawiali ustawienia i czas włączania. I uznali, że przetestują nowy wariant akurat 13 grudnia. To był zły pomysł. Wieczorem wjazd i wyjazd z galerii wiązały się z godzinami stania w korkach. Nawet tramwaje stanęły. Piesi przechodzili skrzyżowanie na raty: najpierw przez torowisko i przy kolejnym zielonym świetle - przez jezdnię. W sobotę nie było lepiej.
- Czegoś takiego nigdy tu nie było! Co się dzieje?! - irytacjom nie było końca. Światła działały raptem kilkadziesiąt godzin, bo władze Warszawy z litości kazały je wyłączyć
- Po obserwacjach zdecydowaliśmy się na wyłączenie sygnalizacji i dalsze poprawianie algorytmu sygnalizatorów - poinformował Tomasz Dombi, dyrektor miejskiego biura zarządzania ruchem.
W niedzielę przy Galerii Młociny było luźno. Nie było świateł, nie było korków.
Polecany artykuł: