Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz (59 l.) twierdzi, że miała związane ręce i nie mogła zakazać demonstracji, bo to wbrew zapisom konstytucji. - Możemy zakazać zgromadzenia, w zeszłym roku Ratusz zakazał manifestacji organizacji Wolne Konopie, ponieważ miały one się odbywać codziennie przez dwa tygodnie. Organizatorzy wnieśli sprawę do sądu, który w dwóch instancjach orzekł, że miasto nie ma prawa zakazać manifestacji - wyjaśnia Bartosz Milczarczyk (31 l.), rzecznika Ratusza.
Z kolei tłumacząc zamieszanie wokół decyzji o rozwiązaniu marszu Ewa Gawor, szefowa biura bezpieczeństwa, tłumaczyła, że zgodnie z prawem organizatorzy powinni zrobić to pierwsi. Czy jednak nie dało się obu manifestacji od siebie oddzielić i przenieść jednej z nich w inne miejsce? W pewnym momencie uczestnicy Marszu Niepodległości i Kolorowej Niepodległej stali od siebie oddzieleni kordonem policji w odległości zaledwie 200 metrów! To musiało skończyć się tragicznie. Poza tym władze stolicy wiedziały o zagrożeniu, jakie niesie ze sobą spotkanie tych grup. Urzędnicy mieli też w pamięci ubiegłoroczne zamieszki. - Nie mamy wpływu na miejsce ani czas manifestacji wybrany przez organizatorów - mówi Milczarczyk.
Ratusz po piątkowych wydarzeniach ma już pomysł na nowelizację ustawy o zgromadzeniach publicznych. Projekt ma zostać skierowany na ręce prezydenta Bronisława Komorowskiego. Trzy główne propozycje to: zakaz zasłaniania twarzy, zakaz organizacji różnych demonstracji w tym samym miejscu i tym samym czasie oraz zakaz używania materiałów pirotechnicznych. Szkoda tylko, że urzędnicy są zawsze mądrzy po szkodzie...