Do napadu doszło na ulicy w środę wieczorem. Napastnik uderzył kobietę tępym narzędziem w tył głowy. Świadkowie twierdzili, że uciekający mężczyzna wyglądał jak osławiony "Łomiarz". - Henryk R. został zatrzymany do wyjaśnienia sprawy. Nie jest na razie aresztowany ani podejrzany - mówi kom. Anna Kędzierzawska ze stołecznej policji.
Groźny bandyta
Przypomnijmy: "Łomiarz" w latach 1992-1993 atakował kobiety. Większość była bita łomem w głowę, a potem okradana z torebek. Stąd też jego pseudonim. Pięć z nich zmarło. Prokuratura udowodniła tylko jeden atak, za który mężczyzna trafił do więzienia na 12 lat. Wyszedł we wrześniu 2008 r., a w marcu 2009 znów zaatakował łomem kobietę w Piasecznie. Jego proces nadal trwa. W piątek "Łomiarz" stawił się w sądzie na kolejną rozprawę. Po wyjściu z niej zatrzymała go policja.
Dozór bez adresu zameldowania?
Henryk R. był na wolności od dwóch tygodni. Sąd dopatrzył się błędów proceduralnych. Proces nakazał powtórzyć. W międzyczasie jednak bandyta został wypuszczony z aresztu i dostał dozór policyjny. Ma się stawiać dwa razy w tygodniu na komisariacie w Konstancinie. Podstawą do wydania takiej decyzji jest stały adres zameldowania. Jak jednak ustalił "Super Express", adres Henryka R., który figuruje w sądowych dokumentach, prawdopodobnie od dwóch lat jest nieaktualny. Prawdopodobnie dlatego też funkcjonariusze musieli czekać aż do dzisiaj i liczyć na to, że przestępca zjawi się w sądzie. Kierowniczka wydziału lokalowego w Konstancinie potwierdza: - Czasowy meldunek tego pana wygasł w 2009 roku - wyjaśnia Maria Mikuszewska. Jak więc policja ma upilnować Henryka R.? Warszawski Sąd Okręgowy odmówił komentarza w tej sprawie.