Polecany artykuł:
Wszystko zamknięte
Przyszedł koronawirus i wywrócił do góry nogami życie towarzyskie warszawiaków. O zgrozo! Zamknięte są bary, puby i kluby taneczne. Z dnia na dzień Warszawa jakby zamarła. Czas stanął w miejscu. Zwykle tętniące życiem ulice stolicy są puste i ciche. Gdzie podziali się ci wszyscy ludzie? Czyżby wszyscy stali bywalcy imprez grzecznie siedzieli w domach i czekali na koniec pandemii? Tak powinno to wyglądać co najmniej do 29 listopada. Chodzi w końcu o dobro nas wszystkich, a wprowadzane obostrzenia mimo, że krzyżują plany, to mają spowodować spadek zachorowań na COVID-19. Rzeczywistość jest jednak inna.
Zakazy są po to, żeby je łamać
Zdaje się, że to myśl przewodnia wszystkich osób, które mimo zakazów i srogich kar za ich złamanie, decydują się spotkać w większym gronie. Biznes nielegalnych imprez zaczął kwitnąć już kilka miesięcy temu podczas pierwszego lockdownu. Wówczas na całym świecie zaczęły powstawać sekretne miejsca, w których odbywały się imprezy dla setek, a czasami nawet dla tysięcy osób. Jak to działało? Na w mediach społecznościowych istniały zamknięte grupy, do których można było się dostać wyłącznie na zaproszenie. To właśnie tam pojawiały się namiary GPS oraz inne wskazówki, jak dostać się na nielegalną imprezę. Sprytne prawda? Reporterom udało się zajrzeć na takie imprezy klubowe w Berlinie, Londynie, a także w okolicach Paryża.
Polska ponad zakazami
Organizowanie nielegalnych dyskotek dotarło także do Polski. Imprezowe szare strefy powstawały w Gdańsku i Sopocie. Po wprowadzeniu zakazu tańca w klubach z 10 października w Częstochowie zorganizowano imprezę na ok. 1000 osób! W końcu Polak potrafi! Co prawda za organizację nielegalnych dyskotek grożą surowe kary, które mogą sięgnąć od 5 do 30 tys. Złotych, ale to prawdopodobnie nie zniechęci organizatorów do kolejnych prób. Dlaczego? Bo Polacy mają dosyć pandemii, zakazów, nakazów i siedzenia w domu. Chcą chociaż na chwilę wrócić do normalności, spotkać się ze znajomymi i znów poczuć się dobrze. Nawet jeśli za ten krótki moment będzie trzeba zapłacić utratą zdrowia.
Czy w Warszawie są sekretne kluby?
Trend na organizowanie imprez wbrew zakazom z pewnością dotarł również do Warszawy. Trzeba jednak mieć na uwadze, że w takie miejsca mają wstęp wyłącznie nieliczni i zaufani ludzie. W końcu nikt nieupoważniony nie może dowiedzieć się, że takie miejsce w ogóle istnieje. Wśród młodych warszawiaków krążą plotki o kilku takich klubach w stolicy. Podobno znajdują się one przy ul. Dobrej na Powiślu, a także przy Placu Konstytucji. Tam na pewno nikt nie przejmuje się zachowaniem bezpiecznego dystansu, dezynfekcją czy noszeniem maseczek. Liczy się dobra zabawa, a zdrowie schodzi na dalszy tor.