Z takimi pytaniami będzie się musiała zmierzyć Państwowa Komisja Wyborcza. Bo m.in. takie ale i wiele innych nieprawidłowości zgłaszano podczas wyborów.
W niektórych komisjach frekwencja wyborcza wyniosła 100 procent – takie informacje pojawiły się w obiegu medialnym. Szybko jednak okazało się, że był to zwykły błąd członków komisji, którzy pomylili liczbę uprawnionych do głosowania z liczbą głosujących.
Internauci podrzucają też co chwilę kolejne wątpliwości. Na przykład w komisji na Ursynowie liczba wydanych kart wyniosła 1338 a z urny wyjęto o 52 więcej, na Bemowie sytuacja podobna – 1142 uprawnionych, a w urnie 35 kart więcej. Zgodnie z zasadami takie rozbieżności nie powinny w ogóle mieć miejsca.
- Karty do głosowania muszą być ostemplowane. Nie ma możliwości, żeby wyciągnąć z urny więcej kart niż zostało wydanych - tłumaczy procedurę Wojciech Dąbrówka, rzecznik prasowy Państwowej Komisji Wyborczej. Takimi doniesieniami zaskoczona jest też Anna Lubaczewska z Delegatury Krajowej Biura Wyborczego w Warszawie. - Ja nie słyszałam o takiej sytuacji – stwierdziła i dodała, że przyczyny podobnych zdarzeń odnotowują komisje obwodowe.
Pisaliśmy już też o przypadku pomylenia nazwiska kandydatki na radną na listach na Pradze-Południe i w Białołęce. Z Marioli Rabczon, startującej z list Bezpartyjni.pl zrobiono Mariolę Krabczon. Złożyła już protest. Jednak prawdopodobieństwo, że z tego powodu trzeba będzie powtórzyć wybory w tym okręgu, jest niewielkie. Nie ma bowiem raczej szans, by potencjalne oddane na nią głosy zmieniły wynik wyborów.