W Domu Samotnych Matek przy ul. Skierdowskiej mieszka teraz 12 kobiet i 25 dzieci. Nie chcą opuszczać budynku, bo, jak mówią, znaleźli w nim schronienie. - Z moimi dziećmi czuję się tutaj bardzo dobrze. Znalazłam azyl i schronienie, namiastkę domu, którego nigdy w życiu nie miałam - mówi pani Joanna, która przy ul. Skierdowskiej mieszka od lutego. - Tutaj czuję rodzinną atmosferę, a jeżeli potrzebuje wsparcia, własnie tutaj je dostaję – dodaje.
Z Domem Samotnych Matek, który od 14 lat prowadzi stowarzyszenie „Wspólnymi Siłami”, muszą się jednak pożegnać. Jego zburzenie nakazał Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Aby to zrobić władze Białołęki chcą wyeksmitować lokatorki wraz z dziećmi. - Nie możemy biernie przyglądać się sytuacji, w której, w razie katastrofy budowlanej albo w razie pożaru, zagrożone może być życie i zdrowie mieszkańców tego domu – tłumaczy Marzena Gawkowska, rzeczniczka Białołęki.
Plaga zaginionych dzieci na plażach [WIDEO]. Genialny sposób na odnalezienie rodzica!
Głos w sprawie Domu Samotnych Matek zabrał też Rafał Trzaskowski. Obiecał, że mieszkańcy domu znajdą schronienie w innych placówkach na terenie stolicy. Mediacje między władzami dzielnicy i kobietami ze Skierdowskiej planowane są na sierpień. Sprawą samotnych matek zajęła się też Rada Warszawy. Emocje, które towarzyszyły sesji są trudne do opisania. Matki, które przyszły ze swoimi dziećmi ze łzami w oczach czekały na możliwość wypowiedzenia się.
Zanim to się stało, burmistrz Białołęki, Grzegorz Kuca, przeczytał z kartki zapewnienie, że spotka się z matkami osobiście i postara się znaleźć dla nich mieszkania socjalne. Przeprosił też za, jak to określił, niefortunnie sformułowane pismo o nakazie opuszczenie domu przy ul. Skierdowskiej. Podkreślił jednak, że dom stanowi zagrożenie dla jego lokatorów i matki muszą go opuścić.
Jego wystąpienie wywołało prawdziwą burzę na sali. Część matek wyszła niemal zalewając się łzami. Dzieci, które przez cały czas towarzyszyły kobietom, widząc ich płacz, same zaczynały szlochać. W swoich kolejnych wystąpieniach radni, głównie z PiS, krytykowali decyzję urzędników. Z ust radnego Piotra Mazurka padły ostre słowa:”Wstyd!”.
Jednak dopiero wystąpienia matek wywołały prawdziwe emocje. Irina Maka, która przyjechała do Polski zza wschodniej granicy i w Domu Samotnej Matki znalazła schronienie, powiedziała wprost, że każda przeprowadzka dla jej dziecka, które widziało wojnę, to potworne przeżycie. Prosiła, aby urzędnicy wczuli się w sytuację matek. Tak zwyczajnie, po ludzku.
Wolontariuszka z Domu Samotnej Matki, Izabela Kuś-Glinkowska, stanęła przy mikrofonie zapłakana. Drżącym głosem powiedziała, że nie przyjmuje przeprosin burmistrza Kucy. Dodała też, że nigdy nie została przeprowadzona żadna ekspertyza budowlana w domu przy ul. Skierdowskiej. W swoim emocjonalnym wystąpieniu krzyknęła też w stronę burmistrza Kucy: „Jakie lokale możecie zaproponować, w jakim stanie? Wszyscy wiemy jak wygląda sytuacja lokalowa na Białołęce! Nie ośmieszajcie się!”.