Łącznik miał ułatwić życie, a tylko je utrudnia
To jest horror! – grzmią pasażerowie metra, którzy codziennie przesiadają się na stacji Świętokrzyska z jednej podziemnej linii do drugiej. Skąd bierze się ich irytacja? Wszystkiemu winien jest łącznik łączący południowy kraniec I linii z zachodnim krańcem II linii. Bez konieczności wychodzenia ze stacji i przekraczania bramek kontrolnych, miał on pomóc wygodniej przedostać się pomiędzy peronami. Od kilku tygodni stał się jednak drogą przez mękę, a pasażerowie mają dość. - Jest wąsko ciasno i niebezpiecznie – powiedziała nam Anna Kalinowska-Piekl (51 l.) jedna z pasażerek, która dwa razy dziennie musi się mierzyć z tym podziemnym armagedonem.
50 metrów w ogromnym ścisku. Sprawdziliśmy na własnej skórze
Ekipa „Super Expressu” również postanowiła to sprawdzić… Po godzinie 7, gdy wszyscy spieszą się do pracy czy szkoły, przejście przez wąski łącznik zajęło nam blisko trzy minuty. Około 50 metrów pokonywaliśmy w ogromnym ścisku, przepychając się i szurając butami po posadzce. Kilkukrotnie zauważyliśmy niebezpieczne sytuacje. A to ktoś się potknął, ktoś kogoś popchnął. Jedna z pasażerek prawie się wywróciła na schodach. Niestety taka sytuacja to codzienność dla użytkowników metra, którą jak się okazuje ciężko będzie zmienić.
Polecany artykuł:
Urzędnicy nie mogą już nic poszerzyć. Bardziej się nie da
- Tam nie ma możliwości wybudowania czegokolwiek, bo ten łącznik jest w takim miejscu, gdzie możliwości poszerzenia go są realne tylko kosztem na przykład windy dla osób z niepełnosprawnościami, którą należałoby przenieść w inne miejsce – powiedziała Monika Beuth z warszawskiego ratusza. Urzędnicy tłumaczą, że łącznik powstał później niż były tworzone plany tuneli metra. Nie był planowany i od początku nie odpowiada potrzebom miasta, czego pracownicy ratusza są świadomi. - Operujemy w takim miejscu, gdzie z uwagi na krzyżujące się dwie linie metra i całą infrastrukturę podziemną, oraz budynki, które są wokół, po prostu fizycznie i technicznie nie ma możliwości, żeby stworzyć połączenie z prawdziwego zdarzenia – dodała rzeczniczka ratusza.
Rozważają zamknięcie łącznika
Teraz rozwiązania są mocno ograniczone. Urzędnicy nie mają dużego pola do popisu.- Można zrobić tu ruch jednokierunkowy i taką opcję rozważamy. Może na razie w trybie pilotażowym, żeby zobaczyć jak to będzie funkcjonować – stwierdziła Monika Beuth, która podała też drugie, kontrowersyjne rozwiązanie… - Jeżeli okaże się, że to jest miejsce, które stanie się w jakiś sposób zagrażające pasażerom, to niestety trzeba będzie je zamknąć – podsumowała rzeczniczka.