Tłum Ukraińców szturmuje punkt paszportowy w Warszawie
Wydawanie paszportów w ukraińskim punkcie w Warszawie przy al. Jerozolimskich zostało wstrzymane. Jako pierwszy o dantejskich scenach poinformował na portalu X dziennikarz Wirtualnej Polski, Mateusz Czmiel. Sytuacja na miejscu jest dramatyczna. Tłum wściekłych Ukraińców domaga się wydania im dokumentu, o który złożyli wniosek i za niego zapłacili. Punkt paszportowy zlokalizowany w galerii handlowej został zamknięty. Wzmożono siły ochrony, a na miejscu nawet miała interweniować policja.
Decyzja ukraińskiego MSZ oburzyła obywateli Ukrainy
Sytuacja związana jest z uchwaloną przez ukraiński parlament ustawą o mobilizacji. Jeden z jej punktów zakłada wstrzymanie świadczeń konsularnych dla mężczyzn, którzy nie zarejestrowali się w jednostkach wojskowych w Ukrainie. Początkowo zamknięcie lokalu w Warszawie miało być związane z awarią centralnego systemu. Taką informację dostawały osoby, które miały do odbioru swój gotowy paszport. W sms-ach, które dostali było mowa o problemach technicznych. Później wątpliwości rozwiał jednak ukraiński minister spraw zagranicznych. - W obliczu agresji Rosji na pełną skalę, głównym priorytetem jest ochrona naszej ojczyzny przed zagładą. Jak to wygląda teraz: człowiek w wieku poborowym wyjechał za granicę, pokazał swojemu państwu, że nie zależy mu na jego przetrwaniu, a potem przyjeżdża i chce korzystać z usług tego państwa. To nie działa w ten sposób. Nasz kraj jest w stanie wojny – napisał w swoim oświadczeniu Dmytro Kułeba.
Paszport do odbioru tylko w Ukrainie
Efekt wprowadzonej zmiany jest taki, że odbioru nowego paszportu Ukraińcy mogą dokonać tylko na terenie Ukrainy. - Czuję się oszukany – usłyszał nasz reporter od jednego z petentów czekających w tłumie przed biurem paszportowym. - Jak przyjechałem na miejsce to przedstawicielka biura paszportowego powiedziała, że na wniosku nie mam żadnej pieczątki i to znaczy, że nie miałem gwarancji, że dostanę mój paszport. Zapłaciłem za wniosek 1000 zł! - powiedział Pawlo Liaszenko (35 l.), który od 8 lat mieszka w Polsce. - Ja nawet myślałem żeby jechać i walczyć w Ukrainie ale ja tu mam żonę, firmę, kredyt hipoteczny na 500 tysięcy. Jesteśmy tu sami, nie mamy tu rodziny, nie zostawię tego – dodał mężczyzna.
"Nic nie załatwisz bez łapówki"
Nasz rozmówca podkreślił w rozmowie z nami, że jest wściekły i nie wierzy w to, co się dzieje. - Ja tak naprawdę dlatego wyjechałem z Ukrainy. Bo bardzo mi się tam nie podobał stosunek do ludzi. Tam nic nie da się załatwić bez łapówki. Ja nie mogę tego przeżyć, że mam wszystko legalnie opłacone i nie mogę czegoś dostać – przyznał Pawlo Liaszenko.
W tłumie przed warszawskim biurem paszportowym są osoby, które czekają na odbiór dokumentu już kilkanaście godzin. Na obsługę punktu spadają gromy. Niektórym osobom puszczają nerwy. Sytuacja jest bardzo napięta.