- Syn wracał ze szkoły i zadzwonił do mnie, że chyba będzie musiał skakać przez płot, bo nie ma jak się dostać do domu - opowiada Józef Dąbek (52 l.). Dopiero potem znaleźli ścieżkę, która wiedzie dookoła kilku kamienic, w dodatku przez prywatną posesję i wyrwę w płocie. - Tam nogę można złamać, takie są wyboje - wścieka się Zygmunt Mańkowski (66 l.), emeryt. - Mam pożyczyć drabinę i wychodzić przez okno? - pyta.
Mieszkańcy nie złoszczą się na właściciela sąsiedniej działki, który miał prawo ogrodzić teren, ale na urzędników administracji, którzy od dwóch miesięcy nie potrafili pozbyć się z bramy kamienicy sklepu z drewnem i przywrócić dawnego wejścia do budynku. - Ciągle czekam na klucze do lokalu zamiennego - stwierdza bezradnie właściciel sklepu, który woli nie podawać nazwiska. Zapewnia, że może zwinąć zakład w ciągu nocy.
Władze dzielnicy rozkładają ręce. - Nie ma możliwości, żeby z dnia na dzień otworzyć bramę - stwierdza Adam Grzegrzółka, wiceburmistrz Pragi-Południe. - Jedyne wyjście to zapewnienie dojścia od strony sąsiedniej kamienicy i poleciliśmy dyrektorowi ZGN o to zadbać - zapewnia. "Super Express" sprawdzi, ile potrwa realizacja tych obietnic.