Warszawa znów utonęła w bieli i czerwieni. Warszawiacy i przybyli tłumnie do stolicy polscy turyści pokazali, jak należy kibicować swojej reprezentacji. Atmosferę wielkiego piłkarskiego święta czuć było w mieście już od południa.
Uzbrojonych w biało-czerwone szaliki, a nawet dosłownie owiniętych w polskie flagi kibiców spotkać można było praktycznie wszędzie. Podobnie jak ulicznych handlarzy, u których nawet w ostatniej chwili zaopatrzyć się można było w gadżety w narodowych barwach.
Dla wielu ze ściągających do Warszawy pociągami, samolotami i prywatnymi samochodami kibiców punktem obowiązkowym była największa w Polsce strefa kibica pod Pałacem Kultury i Nauki. Już chwilę po jej otwarciu o godz. 12 zgromadziło się w niej kilkaset osób.
Z gwizdkami, pióropuszami, perukami i wymalowanymi twarzami ćwiczyli skuteczny doping i odliczali minuty do najważniejszego dla Polaków meczu.
- Polskaaaa, biaaaało-czeeeerwoni... - skandował ktoś co chwila. Wśród kibiców nie zabrakło Króla, czyli słynnego "Bobo" - Andrzeja Bobowskiego (72 l.), który zajrzał do strefy kibica, by obejrzeć potyczkę Czechów i Greków.
Wyniku meczu Polska - Rosja obstawiać przed spotkaniem nie chciał. - Najważniejsze, żeby Polska wygrała - stwierdził.
Wieczorem dało się wyczuć, że czeka już na to całe miasto. Stolica dosłownie wstrzymała oddech. Ulice opustoszały, a życie przeniosło się na Stadion Narodowy, przed telewizory i do wypchanej niemal po brzegi strefy kibica, którą odwiedziło wczoraj ponad 70 tys. osób.