W poniedziałek sąd rozpoczął przesłuchiwanie świadków, którzy tamtego feralnego wieczora widzieli zajście przy barierkach. - Zostaw go, on ma trójkę dzieci! - krzyczał wówczas kolega ofiary do Adriana Cz. Było za późno.
Adrianowi Cz., przeszkadzały barierki ustawione w związku z miesięcznicą smoleńską, która miała odbyć się rano. Zaczął w nie kopać. Paweł K. z kolegami wyszedł właśnie z restauracji na Starym Mieście i szedł ulicą Trębacką. Odpowiedział Adrianowi Cz. na jego wulgarne komentarze. Doszło do kłótni.
Po czym Adrian Cz. zadał Pawłowi K. trzy ciosy. 37-latek, pracownik Tramwajów Warszawskich, zmarł po kilku dniach w szpitalu. Na poniedziałkowej rozprawie obok prokuratora siedziały żona zamordowanego i jego siostry. Świadkowie opisywali przed sądem dramatyczne wydarzenia sprzed roku.
- Widziałem jak oskarżony jakby popychał kilka razy Pawła. Ja krzyczałem: „Zostaw go, on ma trójkę dzieci”. Nie wiedziałem jeszcze co się wydarzyło. Gdy podszedłem do leżącego Pawła, zobaczyłem krew na jego koszulce. Uniosłem ją zobaczyłem rany. Były na brzuchu i w okolicach serca – mówił Leszek W. I dodawał: - Paweł był spokojnym człowiekiem. Nie miał w sobie ani trochę agresji...
Prokurator żąda dożywocia dla zabójcy. Sam oskarżony nie przyznaje się jednak do winy. - Mój klient nie pamięta zdarzeń z tamtej nocy. Obrona uważa, że kwalifikacja prawna jest błędna. Będziemy próbowali wykazać, że Adrian Cz. powinien odpowiadać nie za zabójstwo, ale za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym – przekonuje obrońca Adriana Cz. mec. Katarzyna Kaczorowska.