Doktor Ząbkowski pracuje w szpitalu przy ul. Szaserów. Zajmuje się leczeniem raka prostaty. Swoim pacjentom przypisywał lek o nazwie Dipherelia. Specyfik hamuje rozwój choroby. Żeby jednak był skuteczny, pacjenci muszą przyjmować jedną dawkę co 84 dni. Doktor Ząbkowski, żeby zabezpieczyć swoich pacjentów, wypisywał recepty na dwie, a nie tylko jedną dawkę leku.
- To drogi lek i często trzeba czekać na niego po kilka dni. Żeby dostać się do lekarza po receptę, też często trzeba czekać w kolejce. Dlatego wypisywałem receptę na 2 ampułki, żeby chorzy mieli czas na kupienie kolejnych dawek. Miałem do tego pełne prawo - tłumaczy doktor Ząbkowski.
Ale to nie spodobało się urzędasom z NFZ. Uznali, że lekarz powinien przypisywać tylko jedną dawkę. I zaciągnęli lekarza przed sąd. Uznali, że może się tak zdarzyć, że pacjent wykupi 2 dawki i umrze. Wtedy wart około 1200 zł specyfik się zmarnuje.
Na całe szczęście Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił roszczenia biurokratów. Dlaczego pracownicy NFZ uparli się, żeby uprzykrzyć życie lekarzowi? Nie wiadomo. - Dopóki sprawa się nie zakończy, nie będziemy jej komentować - ucina rozmowę Wanda Pawłowicz z mazowieckiego NFZ.
A wyrok już jest prawomocny. Mimo to lekarze boją się leczyć pacjentów. - Moi koledzy zwyczajnie boją się przypisywać ten lek. Nikt nie chce być ciągany po sądach - kwituje lekarz.
Ten lek uratował mi życie
- Dowiedziałem się o mojej chorobie 12 lat temu, lekarze dawali mi pół roku życia. Dzięki temu lekowi normalnie pracuję i funkcjonuję i czuję się świetnie - mówi Andrzej Nitecki (57 l.).