"Ja chyba nie dojdę. Padnę gdzieś po drodze... Takie mam wrażenie..." - takie ostatnie SMS-y pisała do koleżanek Martyna, gdy po południu 16 maja ledwie żywa starała się dotrzeć do szpitala przy ul. Barskiej. Gdy dotarła do lecznicy, była półprzytomna... następnego dnia rano już nie żyła. Co zabiło młodą, zdrową, wysportowaną kobietę?
>>> Będziemy głodować: Polscy emeryci w dramatycznej sytuacji
Z naszych ustaleń wynika, że ofiara zażywała tabletki zawierające substancję o nazwie dinitrofenol, w skrócie DNP. To silna trucizna. Amerykańskie wojsko stosowało ją jako środek bojowy do niszczenia pastwisk i lasów podczas wojny w Wietnamie. Jak ustalił "Super Express", Martyna brała tabletki o nazwie DNP Burner. Przez tydzień zjadła ich około 40, choć już pojedyncza pigułka zawierała dawkę wywołującą przegrzanie organizmu. Bo DNP powoduje zmiany w organizmie na poziomie komórkowym. - Substancja wyłącza wszelkie ograniczenia, jakie ma organizm człowieka, i powoduje, że spalanie tłuszczu gwałtownie wzrasta. To powoduje wzrost temperatury do poziomu znacznie powyżej 40 stopni C. Żaden organizm nie jest w stanie tego wytrzymać, po prostu się gotuje - wyjaśnia prof. Zbigniew Fijałek z Narodowego Instytutu Leków. - Jeśli substancję zażyje osoba szczupła, jej metabolizm będzie spalał własne tkanki, doprowadzając do trwałego uszkodzenia narządów. Wiemy, że osoby korzystające z tej substancji często same sobie przygotowują wannę wypełnioną lodem. Jeśli mają szczęście, zdążą do tej wanny dobiec... - dodaje prof. Fijałek.
Substancję można bez problemu kupić w Internecie. Sprawą zajęła się prokuratura. - To prawdopodobnie ta substancja doprowadziła do niewydolności oddechowo-krążeniowej, która stała się przyczyną zgonu. Wiemy, że tabletki kupiła w Internecie na portalu z ogłoszeniami. Ustalamy, kim jest sprzedawca - relacjonuje Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Uwaga na podejrzane środki
- Narodowy Instytut Leków przestrzega, że każda substancja, której nie kupimy w aptece, tylko u niesprawdzonego źródła, może mieć skład zupełnie inny, niż ten podany na opakowaniu. I przez to może się okazać zabójcza - mówi profesor Zbigniew Fijałek.