Polecany artykuł:
- Nie było dnia, żeby nie robił awantur. Wszystko mu przeszkadzało. Lubił oglądać telewizję, a gdy któreś z dzieci się odezwało, była awantura - mówi se.pl pani Żaneta.
Zdarzyło się, że mężowi pani Żanety przeszkadzało, że jeden z synów nie może usnąć. Sytuacja zirytowała go do tego stopnia, że zamknął dziecko w łazience i zgasił światło. Kiedy synek zaczął płakać, mąż wpadł do łazienki i rozbił mu głowę. Przerażona pani Żaneta zabrała dziecko do szpitala. O sprawie opowiedziała kuratorowi i policji. Mąż usłyszał zarzut znęcania się nad rodziną, ale wciąż nachodzi żonę i dzieci, grożąc, że zrobi im krzywdę.
>>> Wola: Próbował zabić żonę kluczem
To był jednak dopiero początek tragedii. Pewnego dnia pani Żaneta zostawiła dzieci pod opieką przyjaciela, ponieważ sama musiała iść do pracy. Nieszczęśliwy traf chciał, że do mieszkania przyszła pijana sąsiadka. Niestety, również tego dnia z niezapowiedzianą wizytą pojawiła się kuratorka, w której ocenie doszło do zagrożenia zdrowia i życia dzieci. Nie wezwała jednak policji, a napisała raport do sądu. Ten nie miał wątpliwości i na czas wyjaśnienia wszystkich spraw zadecydował, że dzieci trafią do domu dziecka.
>>> Wolał więzienie od kłótni z dziewczyną. Sam zgłosił się na policję
- Kompletnie tego nie rozumiem! Chcę uzyskać pomoc, a zabierają mi dzieci. Robię, co mogę, żeby było nam łatwiej. Dostałam większe mieszkanie, czekam, aż je wyremontują. Dwójka dzieci jest przed operacjami. Staram się uciec przed tym potworem, ale urzędnicy mi tego nie ułatwiają - mówi Super Expressowi zrozpaczona kobieta.
Wczoraj złożyła zażalenie na decyzję sądu. Jednocześnie odprowadziła czworo najstarszych dzieci do domu dziecka. Młodszą trójkę musi oddać dziś. Pomoc kobiecie zaoferowało praskie stowarzyszenie Otwarte Drzwi.
Czytaj też: Bon na zasiedlenie, czyli jak dostać 8 tysięcy złotych na start w stolicy