Wszystko wskazuje na to, że w mieszkaniu w bloku przy ul. Ogińskiego dramat rozgrywał się od tygodni. 27- letnia Sylwia G. urodziła synka, ale za bardzo się nim nie interesowała. Mały Lenard mało jadł i niknął w oczach. Leżał w łóżeczku i cierpiał katusze. Dosłownie powoli konał z wycieńczenia!
Cała sprawa wyszła na jaw, kiedy matka wybrała się w końcu do osiedlowej przychodni i opowiedziała lekarce, że niemowlak nie chce jeść. Do tego miał złamaną nóżkę obłożoną gipsem. Lekarka zbadała chłopczyka i przerażona jego stanem powiadomiła pogotowie ratunkowe i policję.
Funkcjonariusze zatrzymali Sylwię G. (27 l.) do wyjaśnienia. Dzieciątko trafiło do szpitala dziecięcego przy Niekłańskiej. Leży na oddziale patologii noworodka. Jego stan jest stabilny, ale lekarze zwracają uwagę, że chłopczyk jest zagłodzony. Mały Lenard nie jadł najwyraźniej od dłuższego czasu i matka powinna zgłosić się z nim już dawno do lekarza. Dlaczego tego nie robiła? Jak tłumaczyła zaniedbanie?
Na razie nie wiadomo co tak naprawdę działo się za drzwiami mieszkania na Bródnie. Wiadomo, że Sylwia G. była wcześniej karana. Mieszkała tam z partnerem i dwójką dzieci, 5-letnią córką i 6-tygodniowym synkiem. Policja wyjaśnia sytuację. A rodzinie została założona niebieska karta. Sprawą zajął się też sąd rodzinny, który zapowiedział, że dzieci trafią do rodziny zastępczej