Niedziela, 1 sierpnia, nie rozpoczęła się dobrze dla pewnego młodego mężczyzny. Strażnicy miejscy zauważyli go przystanku autobusowym, przed godz. 5 rano patrolowali ulicę Szwedzką. Mężczyzna wił się z bólu. Widać było, że bardzo cierpi. Mundurowi natychmiast zatrzymali radiowóz i pobiegli sprawdzić, co się dzieje.
Widok, który zastali był przerażający. Mężczyzna miał otwarte złamanie nogi. - Noga leżącego była ułożona w nienaturalnej pozycji, a powyżej stawu skokowego wystawała kość - opisał Jerzy Jabraszko, rzecznik prasowy Straży Miejskiej.
Mundurowi wezwali pogotowie ratunkowe, a w oczekiwaniu na przyjazd karetki próbowali uspokajać mocno zdenerwowanego i będącego w szoku mężczyznę. Czuć było od niego silną woń alkoholu. Po chwili zachowanie krzyczącego z bólu mężczyzny bardzo się zmieniło. - Próbował podnieść się z ziemi. Twierdził, że pójdzie sobie do domu - stwierdził Jabraszko.
Polecany artykuł:
Strażnicy uniemożliwili mu jednak dalsze ruchy, ponieważ mogło dojść do powiększenia się, i tak już bardzo poważnego urazu. Młody mężczyzna nie potrafił wyjaśnić, co właściwie się wydarzyło i w jaki sposób złamał nogę. - Krzyczał, że bardzo go boli i stawał się coraz bardziej agresywny - przekazał Jerzy Jabraszko.
Jego zachowanie bardzo utrudniało pomoc, której próbowali mu udzielić strażnicy, i później przybyli na miejsce ratownicy. Ostatecznie poszkodowany został przewieziony do szpitala Praskiego, gdzie trafił pod opiekę specjalistów.