Budynek, w którym mieszka rodzina Swiątków, należy do miasta. Prowizoryczny remont domu wymusił pożar, który wybuchł tu kilka lat temu, ale generalnych napraw brak. Kominy sypią się ze starości, więc ze względów bezpieczeństwa trzeba było zlikwidować piec.
Mieszkańcy ogrzewają pokoje farelką ale to nie wystarcza. Jest zimno, ściany opanował grzyb. Czerni się na ścianach tuż przy łóżkach, na których śpią dzieci – 3,5 -letnia Maja i 14-letni Alan.
W mieszkaniu panuje okropny smród od chorobotwórczej pleśni. - Dzieci ciągle łapią infekcje. Lekarze zalecają natychmiast opuścić to mieszkanie. Ale my nie mamy gdzie się podziać! - mówi zrozpaczona Katarzyna Świątek. Biedna rodzina kilka razy składała w urzędzie wniosek o przyznanie lokalu zastępczego. - Ale nikogo nie obchodzi w jakich warunkach żyjemy. Byliśmy u burmistrza po pomoc, ale wyrzucił nas za drzwi. Zwróciliśmy się o wsparcie do ośrodka pomocy społecznej, ale usłyszeliśmy, że nie są w stanie nic zrobić – opowiada pani Katarzyna.
Burmistrz Błonia Zenon Reszka, zdaniem lokatorów, nie wykazał zrozumienia. - Dla niego warunki w tym mieszkaniu są super. Powiedział, że jeśli coś nam nie pasuje to możemy się wyprowadzić – twierdzi Katarzyna Świątek. - Nic takiego nie mówiłem - burmistrz zaprzecza. Przypomina tylko, że był u tej rodziny z paczką świąteczną w 2017 roku. Czy zamierza sprawdzić ich warunki teraz, po dwóch latach? Czy jest szansa, że rodzina Świątków dostanie cieplejsze i porządniejsze lokum? - Zwrócę się do zakładu komunalnego o wyjaśnienia w tej sprawie – deklaruje Zenon Reszka w rozmowie z „Super Expressem”.