Eksplozja w mieszkaniu pani Karoliny była jak grom z jasnego nieba. Kobieta wraz z dziećmi spała smacznie w łóżku. Przed godziną 8 po osiedlu rozniósł się potężny huk. Z mieszkania na 2 piętrze wyleciały w powietrze okno i balkon. Chwilę potem buchnął ogień.
- Spałam smacznie z Nikolą. Kubuś był w swoim pokoju. W pewnym momencie huknęło tak, że zerwałam się na równe nogi. Dzieci zaczęły przeraźliwie płakać. W mieszkaniu zrobiło się czarno od dymu. Wpadłam do pokoju syna i zobaczyłam ogromną dziurę w ścianie. Nie było już okna i balkonu – opowiada przerażona pani Karolina. Próbowała wezwać pomoc, ale nie mogła znaleźć telefonu. - Chciałam zadzwonić po pomoc, ale byłam w takim szoku, że nie potrafiłam znaleźć telefonu - dodaje kobieta. Jedyne, co miała w głowie, to ratować siebie i dzieci. Z pomocą ruszyli sąsiedzi. Zadzwonili na 112 i postawili na nogi wszystkie służby. - Dyżurny przyjął zgłoszenie o wybuchu w mieszkaniu na drugim piętrze. Do akcji natychmiast skierowano siedem wozów bojowych.
Po kilku minutach załogi były na miejscu – informuje Bartosz Maciąg z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie. Kiedy strażacy rozprawiali się z ogniem, ranna rodzina pani Karoliny pojechała do szpitala. W sobotę po południu kobieta z lekkimi poparzeniami nóg została wypuszczona ze szpitala. Wróciła na Kłobucką, by zobaczyć to, co zostało z jej mieszkania. Nie mogła powstrzymać łez. - Policja powiedziała, że wybuchła hulajnoga. Straciliśmy wszystko. Nie mamy nic. Tam teraz nie da się mieszkać. Trzeba wszystko remontować – tłumaczy zapłakana kobieta. Podczas wybuchu ucierpiało też mieszkanie piętro niżej, które zamieszkuje matka z niepełnosprawnym dzieckiem. Pani Karolina nie traci nadziei. Wierzy, że jej rodzina wróci do swojego mieszkania i będzie normalnie żyć. Z pomocą przyszły władze dzielnicy. - Jesteśmy w kontakcie z obiema rodzinami. Tę z pierwszego piętra umieściliśmy w Ośrodku Wsparcia i Integracji na Belgradzkiej i sądzę, że za kilka dni będzie mogła wrócić na Kłobucką. Rodzinie z drugiego piętra zapewnimy lokal zastępczy nawet na kilka miesięcy, bo w mieszkaniu trzeba przeprowadzić generalny remont - mówi nam wiceburmistrz Ursynowa Jakub Berent.