- Od 16. roku życia pracował. Złota rączka. Wszystko naprawił czy stworzył od podstaw. Ostatnio zrobił kilka rzeczy do kuchni - mówi matka 28-letniego Piotrka Pawlaka. Kiedy o nim opowiada, co chwila podbiega do niej mały chrześniak Piotrka i pyta, kiedy wujek wróci. Nie wróci.
W sobotę w wiejskiej gospodzie w Zielonce pod Warszawą było spotkanie wigilijne dwóch firm: hydraulicznej i budowlanej. Na stole oprócz świątecznych potraw był alkohol. Między grupami już od początku było spięcie. Zaczęła się wymiana złowrogich spojrzeń.
Według świadków w pewnym momencie przed lokal wyszła grupa budowlańców. Po chwili dołączył do nich Piotrek z kolegami. Jego brat twierdzi, że Piotrek ledwo co wyszedł z lokalu, gdy dostał cios nożem w szyję. Do szpitala trafił szybko. - Trzy godziny go reanimowano. Mój Piotruś zmarł na rękach brata - przeżywa pani Danuta. - Kto by pomyślał, żeby na wigilię zabierać nóż... - dodaje.
W niedzielę policja zatrzymała do wyjaśnień brata Piotrka i sześć innych osób. - Trzeba ustalić, co było powodem sprzeczki między obiema grupami, a także kto zadał śmiertelny cios - mówi "Super Expressowi" Artur Orłowski, szef prokuratury w Wołominie.
W poniedziałek udało się przesłuchać tylko część z zatrzymanych. Reszta trzeźwiała. Ci bardziej przytomni niewiele pamiętają. Urwał im się film. W odtworzeniu tych dramatycznych chwil pomoże zapewne m.in. zabezpieczony monitoring. Śledczy liczą też, że uczestnicy spotkania wigilijnego jednak coś sobie przypomną.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail